poniedziałek, 18 maja 2009

Sekaku - Zła Karma

Jednym z najciekawszych wydarzeń polskiej sceny muzycznej z 2007 roku były, moim zdaniem, 2 debiutanckie materiały od Sekaku – muzycznego kolektywu, wykonującego mieszankę rapu z ostrzejszym graniem. Od strony stricte muzycznej na pewno nie było to żadne wirtuozerstwo – ot, przyjemne rzępolenie gitar połączone z naprawdę niezłym waleniem w zestaw perkusyjny. Ponad wszystko wybijał się jednak Mielzky – autor znakomitych tekstów oraz raper, który doskonale odnalazł się w innej niż dotychczas stylistyce. Przez rok o Sekaku było cicho. Zespół wreszcie powraca ze swoją trzecią epką. Już we wstępie mogę powiedzieć, że "Zła Karma" jak najbardziej spełniła moje oczekiwania.

Materiał wydaje się być nieco ostrzejszy od poprzednich płyt z repertuaru Sekaku. Ogólnie rzecz biorąc, te 6 nowych kawałków brzmi po prostu lepiej od wcześniejszych dokonań Mielzky'go i spółki. Nie wiem, na ile to zasługa swoistej poprawy warsztatu, a na ile lepszego sprzętu, urządzeń nagrywających i korzystniejszego masteringu. Mocy w dwóch utworach dodaje niejaki Golas z zespołu Lont. Jego głos brzmi dosłownie fenomenalnie. Chłopak idealnie wpasował się w refreny, które wypadają tak, jak wypaść powinny – Mielzky nie potrafi się wydrzeć w ten sposób, a w tych piosenkach krzyk buduje klimat.

Jeśli już wywołujemy rapera współpracującego swego czasu z BennCartem, a obecnie nagrywającego płytę z Patr00, to trzeba coś powiedzieć odnośne jego roli na "Złej Karmie". Wielu słuchaczy już pewnie zauważyło, że w tekstach Mielzky'ego dominuje pesymizm, choć niektórzy z kolei mogą powiedzieć, iż to tylko tzw. "trzeźwe spojrzenie na świat". Najlepiej o tym świadczą wersy chociażby rzucone w utworze "Wszystko prysło", który pojawił się na longplayu "Nic się nie dzieje" Ortegi Cartel. Mam tu przede wszystkim na myśli linijkę "Wierzymy w lepszą przyszłość, ale jej i tak nie będzie" – moim zdaniem jeden z wyraźniejszych przykładów na pesymizm Mielzky'ego.

O tym, że współautor "Umrzeć w super butach" raczej nie przywykł do wesołych tekstów, już wiemy. A czym nas konkretniej uraczył nas na "Złej Karmie"? Przede wszystkim znakomitą historią z singla "Zamykam Oczy" o narkotycznej miłości, która nie kończy się – lekko mówiąc – najlepiej. Do gustu bardzo przypadł mi też kończący epkę utwór "Co z tego". Tutaj przede wszystkim szybko wyłapałem mnogość pytań retorycznych, których styl przypomina mi piosenkę "Marność" Kultu. Swoją drogą, wydaję mi się, że teksty Staszewskiego mają nie taki znowu mały wpływ na twórczość Mielzky'ego, bowiem trochę z Kazika odnajduję również w kawałku "W nie mojej wojnie" (zalatuje on chociażby "Świadomością"). Inna sprawa, że przecież nie tylko lider Kultu wykonywał utwory o takiej tematyce, więc moje rozważania mogą być całkowicie nie poparte faktami.

"Zła Karma" – jak wspominałem - spełniła moje oczekiwania. Zawsze musi być jednak jakieś "ale". W tym wypadku minusów jest w sumie niewiele, niemniej występują. Mam wrażenie, że dostarczona w moje ręce wersja przedpremierowa posiada poważny mankament – otóż wokal Mielzky'ego wydaje się być nagrany stosunkowo za cicho w porównaniu do całego instrumentarium. Poza tym spore uczucie niedosytu sprawia długość materiału. Chciałoby się od Sekaku wreszcie coś dłuższego. W moich oczach zaistniał Golas, czyli wokalista, który śmiało mógłby wstąpić do zespołu i spełniać podobną rolę co Marek Dulewicz w Bakflipie, tj. śpiewać (wrzeszczeć?) w refrenach. Swoją drogą, członek kapeli Lont posiada moim zdaniem ciekawszy od łodzianina tembr głosu.

Ze "Złą Karmą" jest tak, że raczej nie przypadnie do gustu ona hip-hopowym ortodoksom, którym łączenie rocka z rapem niezbyt się podoba. Otwarte umysły, nie szufladkujące zespołów na poszczególne gatunki na pewno znajdą tu coś dla siebie. Najnowsza epka Sekaku jest bardziej dopracowana od dwóch ostatnich. Wydaję mi się jednak, że trochę mniej przebojowa od "Greatest Hits", czego kompletnie nie potrafię już wytłumaczyć. Mimo tego, "Złą Karmę" trzeba wręcz polecić, w końcu to wciąż bardzo dobra płyta, zarówno od strony czysto muzycznej, jak i lirycznej. Mnóstwo rewelacyjnych albumów musiałoby wyjść, abym nie umieścił trzeciego materiału od Sekaku w swoim końcoworocznym zestawieniu.

Ocena: 8/10

PS W powyższej recenzji zabrakło oceny tego, co nie zostało mi udostępnione przed premierą, a mianowicie bonusowego numeru z LaikIke1 oraz opisu wydania (kosmicznego i oryginalnego w zapowiedziach) albumu. Gdy obie te rzeczy wpadną w moje łapska, na pewno nie zapomnę o nich wspomnieć.