
Co tu dużo mówić, Kazik i spółka zadbali o to, abym ich występ zapamiętać jako najlepszy koncert w życiu (co prawda dużo ich nie było, ale fakt pozostaje faktem). Grupa zagrała - jak podają nieoficjalne źródła (sam przecież nie liczyłem) - 37 piosenek, w tym największe hity pochodzące ze starych płyt. Nie zabrakło "Do Ani", "Arahji", "Czarnych Słońc", "Domu wschodzącego słońca", "Baranka" i "Dziewczyny bez zęba na przedzie". Największe kąski zostawiono jednak na bisy. Wtedy to właśnie kilka tysięcy gardeł wyśpiewało "Polskę", "Po co wolność" oraz - mojego faworyta w tym zestawieniu - "Krew Boga". Z nowszych, wydanych w ostatnich latach, albumów pojawiło się jedynie "Kocham cię a miłością swoją", co jednoznacznie pokazuje, że starsze utwory Kultu cieszą się po prostu lepszym powodzeniem.

Występ zespołu Kazika Staszewskiego zaliczyć można jedynie do bardzo udanych, a wręcz wspaniałych. Bawiłem się wyśmienicie. Zresztą nie tylko ja, bo i mój brat (i kilka tysięcy innych osób) w samych superlatywach wypowiadał się o koncercie. Już nie mogę się doczekać, kiedy po raz kolejny pójdę po słuchać Kultu na żywo. Do Gorzowa Kazelot raczej nie przyjedzie, więc muszę czekać, aż pojawi się w dogodnej lokalizacji, w odpowiadającym mi terminie.