Pierwszą, "zaliczoną" przeze mnie, warszawską imprezą były popularne Medykalia, czyli Juwenalia Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Na scenie wystąpiły głównie zespoły związane z polską scenę reggae - m.in. Habakuk oraz Maleo Reggae Rockers. Mnie interesowały jedynie Strachy na Lachy oraz Vavamuffin, które grały na końcu.
Zanim jednak o wrażeniach z koncertów dwóch wyżej wymienionych zespołów, chciałem wspomnieć o niezwykle ostrej selekcji na wejściu. Oficjalnie na Medykalia mogły wleźć jedynie osoby pełnoletnie. Co więcej, ochroniarze poważnie potraktowali ten przepis i każda wchodząca osoba na teren Stadionu Syrenki, gdzie odbywały się występy, musiała pochwalić się dowodem osobistym bądź legitymacją studencką. Osobiście nie posiadam żadnego z wymienionych dokumentów, więc początkowo myślałem, że piątkowe koncerty okażą się dla mnie nieosiągalne. Na całe szczęście, za moimi plecami zaczęto się przepychać, dzięki czemu wszedłem zupełnie niezauważony.
Zanim jednak o wrażeniach z koncertów dwóch wyżej wymienionych zespołów, chciałem wspomnieć o niezwykle ostrej selekcji na wejściu. Oficjalnie na Medykalia mogły wleźć jedynie osoby pełnoletnie. Co więcej, ochroniarze poważnie potraktowali ten przepis i każda wchodząca osoba na teren Stadionu Syrenki, gdzie odbywały się występy, musiała pochwalić się dowodem osobistym bądź legitymacją studencką. Osobiście nie posiadam żadnego z wymienionych dokumentów, więc początkowo myślałem, że piątkowe koncerty okażą się dla mnie nieosiągalne. Na całe szczęście, za moimi plecami zaczęto się przepychać, dzięki czemu wszedłem zupełnie niezauważony.
Vavamuffin pokazało klasę, choć koncert rozkręcał się raczej leniwie. Największy aplauz publiczności zdobyły utwory ze starej płyty. Najlepiej bawiłem się (zresztą chyba nie tylko ja) przy piosence "Jah jest prezydentem". Ogólnie rzecz biorąc nie był to może występ powalający, lecz chyba właśnie on został najlepiej przyjęty przez osoby przybyłe na Medykalia.
Na koncercie Strachów byłem po raz drugi w życiu. Szczerze mówiąc, gdyby nie nowe utwory, pochodzące z płyty "Autor" zawierającej covery nieśmiertelnych piosenek Jacka Kaczmarskiego, ten występ nie różnił się za bardzo od poprzedniego. Publice do gustu przypadły głównie takie znane i lubiane kawałki jak "Raissa", "Czarny chleb i czarna kawa" oraz "List do Che". Jak zwykle na bisy Grabaż zostawił dwa największe przeboje grupy - "Dzień dobry, kocham cię" oraz "Piła Tango". Według mnie granie nowych utworów mijało się z celem, bowiem moim zdaniem średnio nadają się one na koncerty.
Medykalia oceniam jako imprezę udaną. Występy Vavamuffin oraz Strachów jak najbardziej mnie usatysfakcjonowały, choć obyło się bez większych rewelacji. Pewien niesmak pozostawiają drobiazgowe kontrole na wejściu, lecz przecież tzw. ochroniarze musieli trzymać się przepisów i nie można ich za to raczej winić. Jeśli za rok będzie równie fajny, interesujący mnie "line-up" to być może wybiorę się jeszcze raz, co chyba jest odpowiednią rekomendacją.
tak myślisz??
OdpowiedzUsuńbleeeeeeee, akademia medyczna produkuje potwory społeczne! wiem co mówię. ;)
OdpowiedzUsuńMaleo Reggae Rockers też niczego sobie ;D
OdpowiedzUsuń