W sobotę postanowiłem wybrać się do Parku Sowińskiego, gdzie odbywało się dwudniowe Warsaw Challenge. Głównym tematem imprezy były zawody breakdance'owe i poppingowe. Na scenie amfiteatru swoje umiejętności prezentowali b-boye z całego świata. Szczerze mówiąc taneczne wygibasy w hip-hopowych rytmach mnie osobiście nie interesują. Dla takich osób jak ja organizatorzy imprezy przygotowali za to kilka koncertów.
Oczywiście nie zdołałem ogarnąć wszystkich występów (zwłaszcza, że w tym samym czasie były jeszcze Juwenalia) dlatego też ostatecznie pojawiłem się jedynie na dwóch. Zaczął Pezet wspomagany przez swojego brata, Małolata oraz Pelsona. Raper z Ursynowa wciąż promuje "Muzykę Rozrywkową", dlatego też grane były głównie kawałki z tej płyty. Każdy kto chociaż w drobnym stopniu interesuję się tą muzyką i zwraca uwagę na nowości, kojarzy pewnie takie utwory jak "Na Tym Osiedlu", "Pezet Jak...", "Noc i Dzień" czy - wreszcie - "Gdyby Miało Nie Być Jutra". Jasne, nie mają one żadnego przesłania, są raczej mało ambitne, a czasem wręcz przesadnie głupie, lecz moim zdaniem o wiele lepiej nadają się one na koncerty niż przeboje pochodzące z dwóch poprzednich krążków artysty nagranych wraz z Noonem. Warto jednak zaznaczyć, że i te się pojawiły, choć w znikomej ilości. Fajnie było usłyszeć na żywo "Ukryty w mieście krzyk", "W branży" i "Szósty Zmysł". Brakowało tylko przeboju z "Muzyki Poważnej" - "Nie jestem dawno". Ponadto, trzeba pochwalić Pezeta za świetny kontakt z publicznością.
Oczywiście nie zdołałem ogarnąć wszystkich występów (zwłaszcza, że w tym samym czasie były jeszcze Juwenalia) dlatego też ostatecznie pojawiłem się jedynie na dwóch. Zaczął Pezet wspomagany przez swojego brata, Małolata oraz Pelsona. Raper z Ursynowa wciąż promuje "Muzykę Rozrywkową", dlatego też grane były głównie kawałki z tej płyty. Każdy kto chociaż w drobnym stopniu interesuję się tą muzyką i zwraca uwagę na nowości, kojarzy pewnie takie utwory jak "Na Tym Osiedlu", "Pezet Jak...", "Noc i Dzień" czy - wreszcie - "Gdyby Miało Nie Być Jutra". Jasne, nie mają one żadnego przesłania, są raczej mało ambitne, a czasem wręcz przesadnie głupie, lecz moim zdaniem o wiele lepiej nadają się one na koncerty niż przeboje pochodzące z dwóch poprzednich krążków artysty nagranych wraz z Noonem. Warto jednak zaznaczyć, że i te się pojawiły, choć w znikomej ilości. Fajnie było usłyszeć na żywo "Ukryty w mieście krzyk", "W branży" i "Szósty Zmysł". Brakowało tylko przeboju z "Muzyki Poważnej" - "Nie jestem dawno". Ponadto, trzeba pochwalić Pezeta za świetny kontakt z publicznością.
Prawie godzinie po Pezecie na scenie amfiteatru pojawił się Grammatik. Eldoka i Jotuze mnie jednak mocno rozczarowali. Przede wszystkim grali bardzo krótko, bo około 60 minut. Ponadto większość kawałków zostało skróconych do jednej lub dwóch zwrotek. Według mnie za mało było utworów ze starych płyt. Krążek "Światła Miasta" reprezentowało jedynie "Nie Ma Skróconych Dróg" oraz "Friko", zaś "EP+" tylko rewelacyjne "Czasem". Więcej utworów pochodziło z "Podróży" oraz z solówek Eldoki. Nie było może tragicznie, lecz po prostu koncert pozostawił ogromny niedosyt.
Z dziennikarskiego obowiązku muszę wspomnieć o obecności innych gwiazd na Warsaw Challenge. Co ważne, nie mówię tu jedynie o Guralu, Moleście Ewenement oraz o tercecie beat-boxerów Al Fatnujah, ale również o artystach z zagranicy. Z Francji do Warszawy przyjechał Tunisiano, raper znany ze składu Sniper, zaś z USA przyleciało słynne Dilated Peoples, na które nawet miałem się wybrać, lecz ostatecznie postanowiłem sobie odpuścić. Ogólnie rzecz biorąc Warsaw Challenge w moim odczuciu wypadło całkiem nieźle. Ponoć poziom imprezy z roku na rok systematycznie rośnie, więc kto wie, może zjawię się na jej kolejnej edycji za 12 miesięcy.
PS Serdecznie pozdrawiam wesołego ziomka, który podczas koncertu Grammatika przywitał się ze mną koło 3 razy pod sceną i - w specyficznych sposób machając rękoma - wydukał z siebie coś w stylu "Be eR De eS eR Ce eR eS Pe Ka Te Smarki Zkibwoy skąd masz koszulkę Dinali". ; )
Z dziennikarskiego obowiązku muszę wspomnieć o obecności innych gwiazd na Warsaw Challenge. Co ważne, nie mówię tu jedynie o Guralu, Moleście Ewenement oraz o tercecie beat-boxerów Al Fatnujah, ale również o artystach z zagranicy. Z Francji do Warszawy przyjechał Tunisiano, raper znany ze składu Sniper, zaś z USA przyleciało słynne Dilated Peoples, na które nawet miałem się wybrać, lecz ostatecznie postanowiłem sobie odpuścić. Ogólnie rzecz biorąc Warsaw Challenge w moim odczuciu wypadło całkiem nieźle. Ponoć poziom imprezy z roku na rok systematycznie rośnie, więc kto wie, może zjawię się na jej kolejnej edycji za 12 miesięcy.
PS Serdecznie pozdrawiam wesołego ziomka, który podczas koncertu Grammatika przywitał się ze mną koło 3 razy pod sceną i - w specyficznych sposób machając rękoma - wydukał z siebie coś w stylu "Be eR De eS eR Ce eR eS Pe Ka Te Smarki Zkibwoy skąd masz koszulkę Dinali". ; )
Mnie głównie Grammatik by zainteresował z tej całej imprezy :D
OdpowiedzUsuń