poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Nneka w Palladium

Nnekę Egbunę poznałem pod koniec ubiegłego roku, kiedy w moje łapska trafiło "No Longer At Ease", najnowszy album nigeryjskiej wokalistki. Krążek z miejsca doceniłem, aczkolwiek daleko mi do tego, aby nazywać się fanem autorki wielkiego przeboju "Heartbeat". Kiedy jednak usłyszałem, że Nneka wystąpi w Polsce, w tym m.in. w warszawskim Palladium, natychmiast podjąłem decyzje o uczestnictwie w tym koncercie.

4 kwietnia, koło godziny 19:30 byłem już na ulicy Złotej. Klub Palladium bardzo mi się spodobał, choć na początku sprawiał wrażenie toporności - zresztą nic dziwnego, w końcu jeszcze za PRL-u było tam kino.

Koncert miał zacząć się o 20:00, Nneka spóźniła się jednak jakieś 15 minut. Porównując to jednak do niektórych polskich artystów, taki poślizg to żaden poślizg. Szczerze mówiąc nie pamiętam, jakim utworem Egbuna rozpoczęła koncert. Jego początek był jednak dość charakterystyczny - na scenę wyszedł gitarzysta pochodzący z Brazylii i zaczął rozgrzewać publiczność funkową melodią. Wkrótce zaczęli pojawiać się kolejni muzycy grający z Nneką - jamajski keybordzista, kameruński basista-beatboxer oraz niemiecki perkusista, który nawiasem mówiąc pod względem powierzchowności pasował najmniej do reszty zespołu. W muzyce odnalazł się jednak rewelacyjnie, co rusz grając wyśmienite solówki.

W końcu wkroczyła też Nneka. Poznać można było ją nie tylko po głosie, ale również po charakterystycznym afro. Po piosence otwierającej, Nigeryjka zaśpiewała znakomite "Walking" i nawiązała pierwszy kontakt z publicznością. Egbuna okazała się sympatyczną osobą, mającą duże poczucie humoru. Wyraźnie zaznaczyła, że w muzyce liczy się dla niej przede wszystkim przekaz, dlatego przed wykonaniem każdego kolejnego numeru starała się tłumaczyć, co miała na myśli, pisząc do niego tekst.

A co jeszcze Nneka zaśpiewała? Głównie przeboje ze swojej najnowszej płyty. Warto zwrócić tu uwagę na inne niż na krążku aranżacje. Większość piosenek zabrzmiała o wiele ostrzej - główna tu zasługa wszędobylskiej gitary oraz basu. Pod tym względem naprawdę nowe, bardziej rockowe brzmienie zyskał utwór "Suffri" - po prostu rewelacja. Najbardziej spodobał mi się jednak kawałek zagrany na bis, a mianowicie "Focus". Już w wersji studyjnej Nneka pokazuje tam lwi pazur, na koncercie utwór był już prawdziwą bombą. Egbuna potrafi świetnie rapować na żywo, a w akompaniamencie ostrych gitarowych riffów wypada to wręcz genialnie.

Atmosfera w Palladium nie była może tak dobra jak na koncertach chociażby Kultu, publiczność znała właściwie tylko tekst do "Heartbeat", które podobnie jak "Focus" Nneka z zespołem zagrała na bis. Niemal wszyscy reagowali jednak na poczynania nigeryjskiej wokalistki żywiołowo. Nic dziwnego, w końcu zaprezentowała się naprawdę świetnie - nie podejrzewam, aby ktokolwiek żałował wydanych pieniędzy. Tylko Hirek Wrona stał jakiś taki bez życia i energii. On to już chyba widział niejedno i ciężko go zadziwić...

2 komentarze:

  1. Dałbym wiele by być na twoim miejscu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. jakbym tam był to bardziej zainteresowałby mnie Hirek pewnie. :)

    OdpowiedzUsuń