piątek, 11 stycznia 2008

Płyta roku 2007 [część 4]

Dochodzimy do kresu rocznych podsumowań. Przed Wami 5 najlepszych płyt ubiegłego roku, być może dwie z nich, zestawione tak wysoko w tym rankingu, mogą być dla niektórych zaskoczeniem. Zaczynamy.

5. Łona i Webber - Absurd i Nonsens
U szczecińskiego rapera słychać wyraźny progres. Pod względem techniki i flow dogania Ostrego, którego dawno już przewyższył, jeśli idzie o warstwę tekstową. Łona chyba przestał wierzyć w to, że "fruźki wolą optymistów" - pesymizm bije od niemal wszystkich utworów zamieszczonych na płycie. Na całe szczęście, "Absurd i Nonsens" pełny jest ironicznych tekstów, do czego Adam Zieliński zdążył już nas przyzwyczaić. Bez skrupułów pokonuje "pokolenie Gadu-Gadu" ich własną bronią, tj. rapując, nie używając polskich znaków diarektycznych. Chwilę później opisuje podróż relacji Gdańsk-Szczecin, w dodatku nie skupiając się jedynie na uwielbianych Polskich Kolejach Państwowych. Ponadto, Łona upatruje niezależność i demokrację w kioskach "Ruchu", wyśmiewa polską scenę hip-hopową, zaprasza Mahmuda Ahmedineżada na swojski "kielonek" i zamartwia się wysoką ceną baryłki ropy. Te - jakże znakomite - teksty szczecińskiego rapera urozmaicane są bitami Webbera. Wprawdzie nie jestem jakimś wielkim fanem podkładów tego producenta, lecz trzeba przyznać, że do stworzonej przez niego muzyki nie da się właściwie przyczepić. "Absurd i Nonsens" to fantastyczny krążek, w którym odnajdą się nie tylko wielbiciele rapu.

4. Ortega Cartel - Nic się nie dzieje
Bez dwóch zdań najbardziej rozrywkowa i bujająca pozycja z pierwszej piątki zestawienia. Ortegę Cartel poznałem dopiero w tym roku i bardzo tego żałuję, ponieważ jej poprzednie wydawnictwa również stoją na wysokim poziomie. Grupę tworzą dwaj Polacy, na co dzień mieszkający w Kanadzie. Najważniejsze są noszące i bujające, a zarazem wgniatające w fotel bity patr00. Biorąc pod uwagę tylko i wyłącznie ubiegłoroczne produkcje, to z podkładami z "Nic się nie dzieje" może konkurować chyba tylko nowy materiał Hocus Pocus (choć obu projektów raczej bym nie porównywał, bo to całkiem odmienny styl). Rapowaniem, oprócz samego patr00 zajął się również Piter. Chłopaki nagrywają na szybko i spontanicznie, co czasem jest widoczne w ich nie do końca dopracowanych i zazwyczaj mało ambitnych tekstach. Wśród zaproszonych gości znaleźli się MC zrzeszeni wokół przedsięwzięcia zwanego Polej Przechyl Powtórz Entertainment, czyli Reno, Finker (Klimat) oraz Pierrot. Oprócz tego możemy usłyszeć znanego z Sekaku Mielzky'ego. "Nic się nie dzieje" to jedna z najciekawszych płyt ubiegłego roku i bez wątpienia najlepszy krążek wyciągnięty z hip-hopowego podziemia. Inna sprawa, że pewnie nie wszystkim spodoba się stosowana przez Ortegę Cartel idea spontanicznego nawijania na szybko.

3. O.S.T.R. - HollyŁódź
Najgłośniejsza hip-hopowa premiera ubiegłego roku. Ostry wydaje płyty z niezwykłą częstotliwością, mniej więcej raz na 12 miesięcy, co czasem nawet odbija się na poziomie jego tekstów. Nie jest w tym jednak odosobniony, bo co rok wydaje również chociażby Kazik Staszewski i nadal zgarnia z tego tytułu duże pieniądze (inna sprawa, że akurat lider Kultu ukrywa się pod ciągle powstającymi, nowymi formacjami). "HollyŁódź" to - pod względem bitów - najlepszy, legalnie wydany w Polsce album. Adam Ostrowski po raz kolejny pokazuje, że po prostu zna się na tworzeniu muzyki. W przeciwieństwie do projektów w stylu "Jazzurekcji", na najnowszym krążku O.S.T.R.-a dominują podkłady stworzone z wykorzystaniem funkowych sampli, co dla mnie osobiście samo w sobie jest już znakomitą rekomendacją. Warstwa tekstowa stoi na równym, dość wysokim poziomie. Można się przyczepić tylko do niektórych, politycznych kawałków. Ostry, rymując o Kaczyńskich, Lepperach i innych Giertychach czasem zamienia się w zwykłego populistę, choć z drugiej strony, trafiają mu się również celne, błyskotliwe i dosadne wersy. Gdyby nie dość powtarzalne i na dłuższą metę nużące teksty Ostrowskie, "HollyŁódź" uznałbym za najlepszą, polską produkcję roku. Był jednak ktoś lepszy.

2. Eldo - 27
Leszek Kaźmierczak nigdy nie miał świetnego flow, dobrej techniki, ale mimo to, dzięki swoim - często zahaczającym o poezję - tekstom, wybił się ponad przeciętność polskich raperów. Czwarty, solowy album Eldoki posiada jednak kilka trochę luźniejszych kawałków, jak chociażby "Szyk", "Noc, rap, samochód", czy "Dany Drumz Gra Funk". Reszta utrzymana jest w raczej poważnym tonie. Na "27" Eldo opisuje m.in. swoje dzieciństwo i ukochane miasto - Warszawę. Nie brakuje zwrotek o hip-hopie ("Styl, Flow, Oryginalność") i bardziej metaforycznych, niejednoznacznych utworów ("Są rzeczy, których chciałbym nie pamiętać", "Krew, pot, sperma i łzy", "Więcej"). Co ciekawe, w kawałku "Spacer" można znaleźć pełno nawiązań do mało znanego numeru Eldoki, nagranego wraz z Pjusem i Pelsonem pt. "Lubię włóczyć się". Produkcją zajęli się najbardziej utalentowani, polscy bitmejkerzy w tym m.in. Kixnare, Daniel Drumz, Flamaster i Webber. Zaangażowanie więcej, niż jednej osoby w tworzenie podkładów spowodowało, iż mamy do czynienia ze zróżnicowanym materiałem. Z jednej strony pobrzmiewają skoczne, funkowe sample, z drugiej - bardziej stonowane i spokojne, acz nie usypiające dźwięki. Na płycie gościnnie wystąpili Pjus i Diox, którzy jednak wyraźnie odstają umiejętnościami od Eldoki. "27" to najbardziej wciągająca i zarazem najlepsza, polska płyta ubiegłego roku.

1. Hocus Pocus - Place 54
Kto by przypuszczał, że zaciekawi mnie francuski (!!!) rap. A tu proszę, Hocus Pocus idealnie wpasowało się w moje gusta. Chłopaki robią naprawdę genialną muzykę - w mistrzowski sposób łączą rap z jazzem i funkiem, grają przy tym nie tylko z komputera, ale też na instrumentach. Po jakimś czasie można wychwycić takie smaczki, jak chociażby idealnie wkomponowany odgłos dzwonka do roweru. Na wysoką ocenę "Place 54" wpływa jeszcze osoba Sylvaina Richarda, szerzej znanego jako 20Syl, czyli mówiąc prościej głównego tekściarza i wokalisty Hocus Pocus. Facet ma naprawdę fajny, ciepły głos, którego może mu pozazdrościć 99% raperów na świecie. Dobrze się jednak stało, że grupa zadbała o wręcz znakomite featuringi, ponieważ melodeklamacja 20Syla na dłuższą metę może być denerwującą. Na "Place 54" gościnnie wystąpiły takie gwiazdy muzyki niezależnej, jak The Procussions, T Love (nie mylić z formacją Muńka Staszczyka!), Omar oraz Magik Malik. Oprócz tego słyszymy Freda Wesleya, Stro the 89th Key, Dajla, C2C oraz Tad'riq Kedę. Pewnie większość wyżej wymienionych wykonawców jest dla Was anonimowa, lecz musicie wiedzieć, że doskonale oni pasują do konceptu płyty i w całej rozciągłości rozumieją rap tworzony przez Hocus Pocus. Jeśli szukacie ambitnej, a zarazem niezwykłej muzyki, to uderzajcie we francuski kolektyw. Nawet jeśli nie znacie języka Joanny D'Arc i ni w ząb nie zrozumiecie słów 20Syla, to i tak w "Place 54" warto zainwestować.

[część 1] [część 2] [część 3]

czwartek, 10 stycznia 2008

Film 2007 roku [część 2]

Powoli dochodzimy do końca rankingów podsumowujących 2007 rok. Dziś poznacie cztery najlepsze filmy i seriale ostatnich dwunastu miesięcy. Nie owijając w bawełnę, zaczynamy.

4. Weeds (Trawka)
Chyba najlepszy serial komediowo-kryminalny ostatnich lat. Fabuła rozkręca się przede wszystkim w drugim sezonie, kiedy to Nancy Botwin angażuje się w hodowlę własnego zielska. W trzeciej serii akcja już trochę siada, zaczynamy dostrzegać powtarzalność, lecz znakomita końcówka rekompensuje wszystkie te niedociągnięcia. "Weeds" to fantastyczna, pełna czarnego humoru i ciekawych wątków, lecz zarazem domknięta opowieść. Tworząc czwarty sezon "Trawki" producenci wyrządzą ogromną szkodę dla przygód Nancy Botwin.

3. 300
Niezwykłe, dynamiczne, pełne akcji i zażartych walk widowisko. "300" to film, który ogląda się z otwartymi ustami i wybałuszonymi oczami. To nie jest kolejny obraz historyczny, dokładnie wyjaśniający przebieg bitwy pod Termopilami, lecz ekranizacja świetnego komiksu Franka Millera. Nie ma tu miejsca na nudne, nieciekawe i mało porywające walki. "300" nie można porównać do żadnego innego filmu, bowiem widowiskowość potyczek przypomina raczej gry video, takie jak "Prince of Persia: Warrior Within", czy "God of War". Dla mnie najlepszy, ubiegłoroczny film akcji, który widziałem. Widowisko, jakiego wcześniej w historii kinematografii jeszcze nie było.

2. The Simpsons Movie
W momencie, gdy "Shrek Trzeci" okazał się - co najmniej dla mnie - wielką klapą, moje oczekiwania przeszły na filmowe przygody Simpsonów. No i nie zawiodłem się. Homer z rodziną jak zwykle zarażają dobrym samopoczuciem, mniej lub bardziej wyszukanymi żartami, doskonałym aluzjami i ogólnie humorem na wysokim poziomie. Oglądając "The Simpsons Movie" widz raz po raz śmieje się (często wręcz do łez) z niezwykle zabawnych sytuacji co rusz pojawiających się na ekranie. Jeśli jeszcze nie widzieliście przygód mieszkańców Springfield, to chyba najwyższy czas nadrobić zaległości. "The Simpsons Movie" to pod każdym względem jedna z najważniejszych, kinowych pozycji ubiegłego roku.

1. Prison Break (Skazany na Śmierć)
Największy, obok "Lost", serialowy fenomen ostatnich lat. Pierwszy sezon został wyemitowany w Stanach Zjednoczonych już w 2006 roku, jednak w Polsce miał swoją premierę mniej więcej przed 10 miesiącami. Amerykanie w tej chwili oglądają już trzecią serię przygód Michaela Scofielda i Lincolna Burrowsa i - co najważniejsze - nadal słyszymy pozytywne opinie. Bez dwóch zdań tak świetnie zmontowanego oraz tak - nazwijmy to - filmowego serialu nigdy wcześniej nie widziałem. Do tego dochodzi nieustanna akcja, trzymanie widza w ciągłym napięciu i niepewności oraz genialny scenariusz, pełen niezwykle interesujących wątków pobocznych i wielu zawiłych intryg. Doprawdy, ciężko wskazać rzecz, której "Prison Breakowi" tak po prostu, najzwyczajniej w świecie brakuje. "Skazanego na Śmierć" uważam za najlepszą produkcję wyświetlaną w kinie bądź w telewizji. Jeśli wciąż takie pseudonimy jak T-Bag i C-Note są dla Was obce, to czym prędzej nadróbcie zaległości i sięgnijcie po "Prison Breaka". Mniemam jednak, że przygody Michaela Scofielda znane są już na wylot niemal wszystkim internautom.

[część 1]

środa, 9 stycznia 2008

Płyta roku 2007 [część 3]

Przechodzimy do "właściwej" części rankingu. Znalazło się na niej 10 najlepszych, ubiegłorocznych pozycji. Dzisiaj piątka albumów ulokowana w dolnej części zestawienia. Zaczynamy.

10. Sekaku - Demo / Greatest Hits
Jedno z największych zaskoczeń ubiegłego roku. Otóż niejaki Mielzky, znany chociażby ze współpracy z BennCartem, zbiera swoich ziomów i zakłada zespół, grający coś na pograniczu rapu i rocka. W ciągu paru miesięcy Sekaku wydaje dwie epki: "Demo" oraz "Greatest Hits", razem jakieś 11 utworów. Wśród nich można znaleźć prawdziwe perełki, zarówno pod względem dźwięku, jak i tekstów, za które oczywiście odpowiada Mielzky. Z czymś podobnym, na krajowej scenie jeszcze się nie spotkałem. Mam nadzieję, że Sekaku nagra wkrótce coś nowego, a i może wyda jakąś płytę całkowicie legalnie, na "żywym" nośniku. Zespół mógłby wtedy zaistnieć na polskim rynku muzycznym. Trzymam za to kciuki.

9. Masala - Obywatele IV Świata
Duże Pe to raper dość kontrowersyjny, z jednej strony współpracuję z Mezo, z drugiej działa w bardziej ambitnych projektach, jak chociażby Cisza i Spokój, czy Masala Soundsystem. Drugi z wymienionych zespołów początkowo miał być jedynie kolektywem grającym muzykę orientalną wymieszaną z reggae. Na "Obywatelach IV Świata" dochodzą jednak - właśnie za sprawą Dużego Pe - inspiracje rapem oraz teksty iście wolnościowe. Epka została bowiem wydana, jako odpowiedź na ówczesne wydarzenia na krajowej scenie politycznej. Duże Pe z częstotliwością karabinu maszynowego krytykuje zarówno Kaczyńskich, jak i koalicjantów Prawa i Sprawiedliwości. Jeden kawałek ("M.E.N. In Black") został nawet w całości poświęcony Ministerstwu Edukcji Narodowej. "Obywatele IV Świata" to bez wątpienia jednak z najciekawszych pozycji ubiegłego roku. Oczywiście, nie wszystkim może spodobać się tak masowa krytyka rządów gabinetu Jarosława Kaczyńskiego, lecz jest to rekompensowane przez naprawdę fajne, wpadające w ucho melodie.

8. Vavamuffin - Inadibusu
Pablopavo, Reggaenerator oraz Gorg przygotowali drugi, studyjny materiał, wypełniony po brzegi pozytywnymi wibracjami. Obok skocznych, bujających rytmów pojawiają się dość przejmujące, anty-globalistyczne teksty. Krytyka sportowego dopingu, pokolenia iPodów - to tylko niektóre podejmowane przez Vavamuffin tematy. Na całe szczęście, na płycie nie brakuje również nieco lżejszych, zahaczających o dancehall, utworów, jak chociażby "Natasha From Rush'ya". Nie śledzę jakoś bardzo uważnie polskiej sceny reggae, lecz w ostatnim czasie nowe albumy wydały tylko dwa, naprawdę wypromowane zespoły. Indios Bravos i Gutka nie trawię, stawiam więc na ragga z Warszawy. Vavamuffin na "Inadibusu" daje czadu, warto sprawdzić te bujające melodie opatrzone dobrą, a w porywach wręcz świetną nawijką Gorga, Pablopavo i Reggaeneratora.

7. L-Dópa - Gra?
Kazik Staszewski pojawia się na jakichś projektach praktycznie co roku. W okolicach maja wyszedł drugi album długogrający niezwykłego kolektywu muzycznego, szerzej znanego jako El Dupa. Tym razem, w przeciwieństwie do wcześniejszego materiału zespołu, melodie są mniej kakofoniczne, da się ich słuchać, a niektóre nawet wpadają w ucho. Również teksty mogą się podobać - Kazik opisuje sytuację polityczno-społeczną w Polsce, przedstawia historię fikcyjnej Mieci, przypomina sprawę tzw. wanny byłego ministra-koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermana, a nawet zastanawia się nad istnieniem moherowego ninjy. El Dupa (a właściwie L-Dópa) przygotowała dość luźny, ironiczny i zabawny materiał. Staszewski jak zwykle przygotował celne, błyskotliwe i mocne teksty, a i dźwiękowo nie jest najgorzej, biorąc pod uwagę jak było na "A Pudle?", czyli ostatnim, a zarazem pierwszym krążku zespołu, to warstwa muzyczna płyty zakrawa wręcz na rewelację. Warto sprawdzić, ]choć osobom nie trawiącym Kazika raczej bym nie polecał.

6. Kontrafakt - Bozk na rozlúčku
Porządna pozycja zza południowej granicy. Na płycie znajdziemy wiele świetnych, w dodatku różnorodnych podkładów. Raz słyszymy plastikowe i syntetyczne bity, jak na "Muzyce Rozrywkowej" Pezeta. Kiedy indziej - chociażby w numerze z Nate Doggiem, "Polnočná čokoláda" - pobrzmiewają nam bardziej chilloutowe, choć nadal imprezowe, rytmy. Dla wielbicieli instrumentów muzycznych przygotowano za to takie numery, jak m.in. tytułowe "Bozk na rozlúčku", czy przejmujące "Počkaj tam na nás hore", gdzie w tle można wychwycić pianino. Teksty Ego i Rytmusa również dają radę. Nie rozumiem może wszystkiego, lecz zazwyczaj idzie się połapać w tym, co chłopaki nawijają, i to nie znając słowackiego. Nie jest to jakiś wielce ambitny rap, ale po prostu słucha się go znakomicie, a o to przecież głównie w muzyce chodzi. Tym samym bardzo żałuję, że żaden z polskich sklepów internetowych nie ma "Bozk na rozlúčku" w swojej ofercie. Trzeba będzie pojechać po ten album aż na Słowację.

Ciąg dalszy nastąpi... [1], [2], [4];

wtorek, 8 stycznia 2008

2007 rok w świecie sportu [część 1]

Ubiegłe rok może nie obfitował w wielkiej wagi wydarzania sportowe - nie było ani olimpiady, ani mundialu, ani nawet Euro. Mimo tego, działo się naprawdę wiele. Dziś pierwsza część rankingu podsumowującego 2007 rok.

8. Szum wokół Alexandre Pato
Młody Brazylijczyk nie czarował w swojej ojczyźnie od dłuższego czasu. Wybił się szybko, swoje zainteresowanie zgłosiła m.in. Chelsea Londyn. Ostatecznie, Alexande Pato trafił za kilkanaście milionów euro do włoskiego Milanu i to mimo tego, że nie mógł zostać zgłoszony do gry w pierwszej połowie sezonu. Media z Italii ciągle podgrzewają atmosferę wokół tego młodego, niezwykle utalentowanego napastnika. Brazylijczyk zadebiutuje już za parę dni, zobaczymy czy wytrzyma presję.

7. Małysz z Kryształową Kulą po raz czwarty
W sumie, to czwarta wygrana najlepszego polskiego skoczka w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata przeszła jakoś bez echa. Owszem, poszczególne serwisy sportowe się tym podniecały, lecz media telewizyjne nie robiły z tego jakiejś wielkiej wrzawy. Mimo tego, ten historyczny wyczyn warty jest odnotowania. Jeszcze tylko piąte trofeum panie Adamie i będzie pan bezapelacyjnie najlepszym skoczkiem wszech czasów. Byle nie byłaby to Kryształowa Kula za zwycięstwo w Tańcu z Gwiazdami.

6. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie; mecz PL - KAZ
Bezapelacyjnie najciekawszy mecz polskiej reprezentacji w tym roku. Kadra wygrywa 3:1, Ebi Smolarek popisuje się hat-trickiem, a w międzyczasie na kilkanaście minut na stadionie Legii zgasa światło. Z podobnymi historiami wcześniej jeszcze się nie spotkałem. Wstyd na całą Europę, ale już chyba taka nasza dola. Oby więcej takie sytuacje się już nie zdarzały.

5. Dida udaje, że został ranny
Co ciekawe, nie tylko krajowe widowiska sportowe uatrakcyjniane są przez nietypowe, wręcz oryginalne sytuacje. Podczas meczu Celtic - Milan po niezwykle emocjonujących 90 minutach klub ze Szkocji zdobył zwycięskiego gola. W tym samym momencie na boisko wybiegł fan zespołu z Glasgow i lekko musnął bramkarza rossonerich, Didę. Brazylijski golkiper najpierw rzucił się w pogoń za niesfornym kibicem, aby po chwili upaść teatralnie na ziemię. Przeżyjmy to jeszcze raz:



Ciąg dalszy nastąpi...
[2]

niedziela, 6 stycznia 2008

Płyta roku 2007 [część 2]

Muzyczne podsumowanie ubiegłego roku zacząłem przed paroma dniami. Jak do tej pory wyróżniłem tak kozackie płyty, jak m.in. "2F" duetu Frodo & Flesh, "Bayani" grupy Blue Scholars, czy "Class of 90's" Kixnare'a. Jedziemy dalej.

LJ - Litery Jutra
Niespodzianka pod sam koniec roku. Enson i Gieca mocno się postarali i nagrali coś naprawdę fajnego. Obaj raperzy zaskakują dobrymi, trafnymi i błyskotliwymi tekstami. Czasem nadal nie rozumiem Ensona i muszę się mocno wsłuchiwać w wypuszczane przez niego głoski, lecz nie jest to chyba wina dykcji, a jakości nagrania. Bity również nie zachwycają, strasznie złe też nie są, ale po prostu uderzają przeciętnością. Mimo kilku wad, "Litery Jutra" to naprawdę dobra, zajawkowa pozycja. Warto zassać i przesłuchać, a jak się spodoba, to śmiało wesprzeć chłopaków i kupić opisywaną epkę na "żywym" nośniku, który ma pojawić się na dniach.

Mef - Przy zdrowych zmysłach
Epka niby znikąd, lecz przecież bity są od Kixnare'a, a wszystko, co ostatnio produkował osiągnęło jako-taki sukces. Podkłady oskreczował i ocutował Ike, czyli również dość uznany DJ. Sam Mef po bicie płynie nienagannie, jego podwójne/potrójne/poczwórne (lub po prostu wielokrotne) rymy potrafią wprowadzić w osłupienie, szczególnie w utworze "Pewnego Dnia". Cała epka mocno zalatuje klimatem kultowego już "Najebawszy EP". Taki stan jednak nie dziwi, przecież za "Modą na Epkę" stoi nie tylko rewelacyjny Smark i równie świetny Pysk, ale też wspominany na samym początku Kixnare. To głównie bity częstochowskiego producenta sprawiają, że po "Przy zdrowych zmysłach" warto sięgnąć i to już teraz, zaraz, natychmiast.

Nosowska - UniSexBlues
Ostatnio nie siedzę jakoś mocno w polskiej alternatywnie, lecz patrząc na ilość wydanych dobrych, w porywach nawet bardzo dobrych płyt, to bez wątpienia 2007 rok był rokiem Kasi Nosowskiej. Wiosną zaatakowała nas albumem "UniSexBlues". Jest to misz-masz złożony z melancholijnych i spokojnych piosenek oraz z bardziej dynamicznych utworów w stylu promującej krążek "Ery Retuszera". Mi osobiście bardziej przypadły do gustu te łagodne, pełne ciekawych refleksji i metafor kawałki (chociażby "Konsorcjum K.C.K.", "Sub Rosa" czy "Kasitet Romans"). Polska alternatywa Kasią Nosowską stoi, co udowadnia płyta "UniSexBlues".

Pezet - Muzyka Rozrywkowa
Kilka tygodni po premierze płyty mocno ją skrytykowałem. Teraz zdaję mi się, że zrobiłem to trochę na wyrost. Owszem, nie ulega wątpliwości, iż Pezet nagrało mało ambitne, płytkie i plastikowe - przepraszam za wyrażenie - gówno. Lecz przecież takie było jego założenie. "Muzyka Rozrywkowa" miała być krążkiem nadającym się na - używając slangu - melanż i tak jest w istocie. Pezet trzyma odpowiedni dystans do tego całego imprezowego życia, nie operuje trudnymi do zrozumienia sformułowaniami, nie rzuca ciężkimi refleksjami i podchodzi do wszystkie na luzie. Osobiście bardzo nie lubię tej płyty, ale trzeba oddać raperowi z Ursynowa to, co jego - większość utworów wpada w ucho, a to dzięki minimalistycznym bitom Szoguna oraz świetnej, w paru miejscach powalającej, technice i flow samego Pezeta. Najbardziej luźna, mainstreamowa produkcja ubiegłego roku.

Returners - Different Places One Hip Hop
Singiel, który można scharakteryzować w paru prostych słowach: bity Little'a, cuty i skrecze DJ Chwiała, wśród zaproszonych gości takie tuzy, jak El Da Sensei, Rasco, Mic Stylez, Nat Ill, Supastition, Seven, czy jedyny polski reprezentant na "Different Places One Hip Hop" - grupa Afront. Na taką współpracę krajowych producentów z amerykańskimi raperami wiele osób czekało od dawno. Na maj zapowiadany jest drugi singiel Returners, tym razem nagrany we współpracy z Radio Rewers. Prawdziwa gratka czeka jednak we wrześniu. Wtedy na bitach Little'a, popłynie El Da Sensei, członek legendarnego składu Artifacts. Na koniec wszystko oskreczuje i ocutuje - jak zawsze - niezawodny DJ Chwiał. Nic tylko czekać.

Strachy na Lachy - Autor
Dobrych aranżacji piosenek Jacka Kaczmarskiego doczekaliśmy się niewielu. Tą swoistą klątwę parę miesięcy temu przełamał muzyczny kolektyw założony przez Grabaża - zespół Strachy na Lachy. Wszystkie utwory zostały wykonane w stylu do jakiego grupa zdążyła nas przyzwyczaić poprzednimi, niezwykle udanymi krążkami. Na krążku znajdziemy zarówno skoczne i dynamiczne kawałki (np. "Czerwony Autobus"), jak i bardziej spokojne i melodyjne piosenki (m.in. "Kazimierz Wierzyński", "Szklana Góra"). Grabaż pokazuje, że mimo, iż Pidżama Porno zawiesiła swoją działalność, to nadal potrafi tworzyć dobrą, choć będącą jedynie zlepkiem coverów, muzykę.

Sweet Noise - The Triptic
Muzyczny majstersztyk. Glaca miał koncept - pojechał do RPA, nagrał świetny, ciężki materiał. Lecz to nie wszystko - zaprosił artystów z całej Afryki, dzięki czemu słyszymy zarówno tamtejszy rap, reggae, jak i bardziej orientalne, folklorystyczne brzmienia. Z jednej strony mamy do czynienia z najbardziej dopracowaną, polską płytą zeszłego roku (dlatego właśnie znalazła się w tym zestawieniu). Z drugiej - z krążkiem bez hitów, zbyt ciężkim, aby słuchać go w nieskończoność. Fani Sweet Noise'a będą zachwyceni, wielbiciele tego typu muzyki również. Inni? To już pytanie nie do mnie. Mnie akurat album "The Triptic" najzwyczajniej w świecie podszedł.

Ciąg dalszy nastąpi... [1], [3], [4];

sobota, 5 stycznia 2008

Film 2007 roku [część 1]

Kinowych nowości właściwie nie śledzę. Parę filmów jednak widziałem, dorzuciłem jednak jeszcze najlepsze ubiegłoroczne seriale i w ten sposób zestawiłem ranking ośmiu najlepszych obrazów ostatnich 12 miesięcy. Dzisiaj jego pierwsza część, zawierająca cztery pozycje.

8. Pada Shrek
Świąteczna animacja z zielonym ogrem w roli głównej szturmem wdarła się do zestawienia. Kipiące humorem i pomysłowością, oburzające polskich polityków - takie było właśnie "Pada Shrek". Ten krótkometrażowy film został wyemitowany w kilku (kilkunastu?) telewizjach na całym świecie (w Polsce leciał na TVN-ie), do dubbingu zaproszono aktorów podkładających głosy przy wszystkich trzech, długometrażowych animacjach, opowiadających przygody zamieszkującego bagno stwora. Co najciekawsze, Jerzy Stuhr oraz Wojciech Malajkat, którzy wcielili się odpowiednie w Osła i Kota, potrafili zdystansować takie gwiazdy, jak Eddie Murphy i Antonio Banderas (podkładali głos w oryginalnej wersji filmu). "Pada Shrek" to ciekawa, pełna rozmaitych gagów i zabawnych sytuacji animacja z - jak to bywa z tego typami obrazami - morałem i przesłaniem skierowanym głównie do najmłodszych.

7. Ekipa
Pierwszy polski serial political-fiction. Szefem rządu zostaje fachowiec, doktor ekonomii i politolog Konstanty Turski. Wierz on, że w Polsce można dużo zmienić, że można sprawić, aby ludziom w kraju żyło się lepiej. Niestety, Kostek - jak mawiali o nim przyjaciele - nie przypuszczał, iż może być najbardziej zapracowanym i pechowym premierem III RP. Ciągłe utarczki koalicji rządzącej, atak terrorystyczny w wykonaniu neo-nazistów, eksplozja jądrowa na Białorusi - jak widać Turski miał ręce pełne roboty. Minusem serialu wyreżyserowanego przez Agnieszkę Holland, Magdę Łazarkiewicz i Katarzynę Adamik jest zbyt mała ciągłość i zarazem zbyt duża ilość momentów nużących. Mimo wszystko - jak na nasze, krajowe warunki - jest naprawdę super. Polski serial wszech czasów?

6. Hitman
Chyba największe pozytywne zaskoczenie. Obrazy na podstawie gier rzadko kiedy bywały choćby dobre, a "Hitman" może się podobać. Fabuła może wydawać się trochę wydumana, lecz nie ona jest najważniejsza. Reżyser, Xavier Gens doskonale oddał klimat najlepszego miksu strzelanki i skradanki w historii elektronicznej rozrywki. Co rusz pokazywane są nam kolejne sposoby na eliminacje wrogów w wykonaniu Agenta 47. Wszelkie bijatyki i strzelaniny potrafią przyspieszyć bicie serca widza, więc dobrze się stało, że akcja nie trwa non-stop. "Hitman" nie jest majstersztykiem. Film Xaviera Gensa po prostu nie przyniósł zawodu, tak jak to czyniły prawie wszystkie inne kinowe adaptacje gier. I za to należą się brawa.

5. Testosteron
Film Andrzeja Saramonowicza i Tomasza Konecki reklamowany jako pierwsza, polska komedia hormonalna. Oczywiście ta cała "hormonalość" to tylko sprytny zabieg marketingowy, mający na celu przyciągnąć jak największą ilość widzów do kina. Ten cały "chłyt materkidowy", jakby powiedział pewien Chińczyk z jednego ze skeczy kabaretu Ani Mru Mru, nie zmienia jednak faktu, że "Testosteron" to po prostu świetna komedia z największymi, męskimi gwiazdami (głównie młodego pokolenia). Na ekranie możemy zobaczyć chociażby Borysa Szyca, Macieja Stuhra, Piotra Adamczyka, Tomasza Kota, Tomasza Karolaka, Cezarego Kosińskiego oraz Krzysztofa Stelmaszyka. Świetna pozycja na poprawienie humoru.

Ciąg dalszy nastąpi... [2]

czwartek, 3 stycznia 2008

Płyta roku 2007 [część 1]

Muzyczne podsumowanie 2007 roku postanowiłem podzielić aż na cztery części, aby nie zanudzić czytelników jednym, wielkim, postem-gigantem. W pierwszych dwóch będą tzw. albumy wyróżnione, podzielone alfabetycznie. Trzecia i czwarta część zawierać będzie 10 najlepszych, ubiegłorocznych pozycji. Zatem bez większych wstępów, zaczynamy.

Bisz-Kosa - Zimy EP
Jeden z najlepszych nielegali 2007 roku. Całość opiera się na jednym koncepcie, tj. "najcieplejszej z pamiętanych zim". W te "meteorologiczne" rozterki Bisz wplótł parę błyskotliwych sentencji, tekstów ambitnych i "na poziomie". Raper pod względem flow i stylu może przypominać nieco trueschoolowego Pezeta z "Muzyki Poważnej". Bity Kosa to - podobnie jak całe "Zimy EP" - porządna robota. Warto sprawdzić.

Blue Scholars - Bayani
Najlepszy, ubiegłoroczny rap z USA. Doskonałe, zarówno spokojne, jak i trochę żywsze, jazzowe bity w wykonaniu irańskiego pianisty (na płycie słyszymy też fortepian) Sabziego. Możecie mówić co chcecie, ale dla mnie podkłady to najmocniejsza część "Bayani". Owszem, flow i technika Geologica może nawet wprowadzić w osłupienie, lecz jestem raczej zwolennikiem stwierdzenia, że głównego głosu Blue Scholars słucha się po prostu miło.

Frodo & Flesh - 2F
Epka dosłownie znikąd. Frodo zaszokował mnie bardzo jazzowymi, w paru miejscach nawet swingującymi bitami. Czegoś takiego nie robi chyba nikt inny w Polsce. Druga część składu, czyli raper Flesh zachwyca zaś odważnymi, trochę pyskatymi i anty-pisowskimi tekstami. Na "2F" znajdziemy m.in. coś o kompleksie wzrostu Kaczyńskiego. W ostatnim, nieinstrumentalnym utworze słyszymy zaś, że nie sztuką jest przyjść i spierdolić coś, jak Balcerowicz. To już może śmierdzi trochę populizmem, lecz i tak "2F" to kawał dobrej muzyki.

Grammatik - Podróże
Największe, najbardziej bolesne rozczarowanie 2007 roku (za to właśnie wyróżniam tą płytę). Grammatik to w Polsce - za sprawą albumu "Światła Miasta", genialnych bitów Noona i trafnymi rymami Eldo, Jotuze i Asha - wręcz grupa-legenda. Krążek "Podróże" - już bez Asha i Noona, za to z nieużywającym sampli Flamstrem - jest po prostu słaby. Owszem, jak na polski rap jest nawet nieźle, ale człowiek pamięta, że to przecież Grammatik, a nie byle artysta z bloków. Oprócz dość słabych bitów, "Podróże" atakują nas w paru momentach komercją. Niektóre kawałki wydają się po prostu robione pod publikę.

Hey - MTV Unplugged
Bez prądu grała już Kayah, lecz raczej nie trafiła ona do grupy odbiorców skoncentrowanych wokół ambitniejszej, mniej skomercjalizowanej muzyki. Dlatego też koncert z serii MTV Unplugged zagrał ceniony i lubiany zespół Hey. Kasia Nosowska zaprosiła znakomitych gości (m.in. Agnieszkę Chylińską), którzy pomogli jej zaśpiewać większość hitów grupy. Całość zarejestrowano, puszczono na MTV, a na koniec wydano naprawdę fajny krążek.

Kixnare - Class of 90's
Jeden z najzdolniejszych polskich bitmejkerów współpracował już z Smarkiem, Eldoką, a ostatnią produkował dla Mefa. W międzyczasie jednak nie próżnował i przygotował swoją płytę z remiksami najlepszych, hip-hopowych kawałków lat 90.-tych. Na krążku znajdziemy przerobione utwory m.in. Da Bush Babees, Artifacts, Nasa, De La Soul, Blahzay Blahzay, czy Crooklyn Dodgers. Świetna, w dodatku rewelacyjnie wydana, pozycja.

Ciąg dalszy nastąpi... [2], [3], [4];