środa, 9 stycznia 2008

Płyta roku 2007 [część 3]

Przechodzimy do "właściwej" części rankingu. Znalazło się na niej 10 najlepszych, ubiegłorocznych pozycji. Dzisiaj piątka albumów ulokowana w dolnej części zestawienia. Zaczynamy.

10. Sekaku - Demo / Greatest Hits
Jedno z największych zaskoczeń ubiegłego roku. Otóż niejaki Mielzky, znany chociażby ze współpracy z BennCartem, zbiera swoich ziomów i zakłada zespół, grający coś na pograniczu rapu i rocka. W ciągu paru miesięcy Sekaku wydaje dwie epki: "Demo" oraz "Greatest Hits", razem jakieś 11 utworów. Wśród nich można znaleźć prawdziwe perełki, zarówno pod względem dźwięku, jak i tekstów, za które oczywiście odpowiada Mielzky. Z czymś podobnym, na krajowej scenie jeszcze się nie spotkałem. Mam nadzieję, że Sekaku nagra wkrótce coś nowego, a i może wyda jakąś płytę całkowicie legalnie, na "żywym" nośniku. Zespół mógłby wtedy zaistnieć na polskim rynku muzycznym. Trzymam za to kciuki.

9. Masala - Obywatele IV Świata
Duże Pe to raper dość kontrowersyjny, z jednej strony współpracuję z Mezo, z drugiej działa w bardziej ambitnych projektach, jak chociażby Cisza i Spokój, czy Masala Soundsystem. Drugi z wymienionych zespołów początkowo miał być jedynie kolektywem grającym muzykę orientalną wymieszaną z reggae. Na "Obywatelach IV Świata" dochodzą jednak - właśnie za sprawą Dużego Pe - inspiracje rapem oraz teksty iście wolnościowe. Epka została bowiem wydana, jako odpowiedź na ówczesne wydarzenia na krajowej scenie politycznej. Duże Pe z częstotliwością karabinu maszynowego krytykuje zarówno Kaczyńskich, jak i koalicjantów Prawa i Sprawiedliwości. Jeden kawałek ("M.E.N. In Black") został nawet w całości poświęcony Ministerstwu Edukcji Narodowej. "Obywatele IV Świata" to bez wątpienia jednak z najciekawszych pozycji ubiegłego roku. Oczywiście, nie wszystkim może spodobać się tak masowa krytyka rządów gabinetu Jarosława Kaczyńskiego, lecz jest to rekompensowane przez naprawdę fajne, wpadające w ucho melodie.

8. Vavamuffin - Inadibusu
Pablopavo, Reggaenerator oraz Gorg przygotowali drugi, studyjny materiał, wypełniony po brzegi pozytywnymi wibracjami. Obok skocznych, bujających rytmów pojawiają się dość przejmujące, anty-globalistyczne teksty. Krytyka sportowego dopingu, pokolenia iPodów - to tylko niektóre podejmowane przez Vavamuffin tematy. Na całe szczęście, na płycie nie brakuje również nieco lżejszych, zahaczających o dancehall, utworów, jak chociażby "Natasha From Rush'ya". Nie śledzę jakoś bardzo uważnie polskiej sceny reggae, lecz w ostatnim czasie nowe albumy wydały tylko dwa, naprawdę wypromowane zespoły. Indios Bravos i Gutka nie trawię, stawiam więc na ragga z Warszawy. Vavamuffin na "Inadibusu" daje czadu, warto sprawdzić te bujające melodie opatrzone dobrą, a w porywach wręcz świetną nawijką Gorga, Pablopavo i Reggaeneratora.

7. L-Dópa - Gra?
Kazik Staszewski pojawia się na jakichś projektach praktycznie co roku. W okolicach maja wyszedł drugi album długogrający niezwykłego kolektywu muzycznego, szerzej znanego jako El Dupa. Tym razem, w przeciwieństwie do wcześniejszego materiału zespołu, melodie są mniej kakofoniczne, da się ich słuchać, a niektóre nawet wpadają w ucho. Również teksty mogą się podobać - Kazik opisuje sytuację polityczno-społeczną w Polsce, przedstawia historię fikcyjnej Mieci, przypomina sprawę tzw. wanny byłego ministra-koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermana, a nawet zastanawia się nad istnieniem moherowego ninjy. El Dupa (a właściwie L-Dópa) przygotowała dość luźny, ironiczny i zabawny materiał. Staszewski jak zwykle przygotował celne, błyskotliwe i mocne teksty, a i dźwiękowo nie jest najgorzej, biorąc pod uwagę jak było na "A Pudle?", czyli ostatnim, a zarazem pierwszym krążku zespołu, to warstwa muzyczna płyty zakrawa wręcz na rewelację. Warto sprawdzić, ]choć osobom nie trawiącym Kazika raczej bym nie polecał.

6. Kontrafakt - Bozk na rozlúčku
Porządna pozycja zza południowej granicy. Na płycie znajdziemy wiele świetnych, w dodatku różnorodnych podkładów. Raz słyszymy plastikowe i syntetyczne bity, jak na "Muzyce Rozrywkowej" Pezeta. Kiedy indziej - chociażby w numerze z Nate Doggiem, "Polnočná čokoláda" - pobrzmiewają nam bardziej chilloutowe, choć nadal imprezowe, rytmy. Dla wielbicieli instrumentów muzycznych przygotowano za to takie numery, jak m.in. tytułowe "Bozk na rozlúčku", czy przejmujące "Počkaj tam na nás hore", gdzie w tle można wychwycić pianino. Teksty Ego i Rytmusa również dają radę. Nie rozumiem może wszystkiego, lecz zazwyczaj idzie się połapać w tym, co chłopaki nawijają, i to nie znając słowackiego. Nie jest to jakiś wielce ambitny rap, ale po prostu słucha się go znakomicie, a o to przecież głównie w muzyce chodzi. Tym samym bardzo żałuję, że żaden z polskich sklepów internetowych nie ma "Bozk na rozlúčku" w swojej ofercie. Trzeba będzie pojechać po ten album aż na Słowację.

Ciąg dalszy nastąpi... [1], [2], [4];

1 komentarz:

  1. Ja jakoś nigdy nie jarałem się Sekaku tak jak pozostali, ale Masala jest jedną z lepszych płyt tego roku. Jak już pisałem z siedem razy, a może i więcej...Kontrafakt jest jedyną zagraniczną godną uwagi płytką (według mnie) xD

    OdpowiedzUsuń