piątek, 23 stycznia 2009

Najlepsze albumy 2008 roku - TOP 6!

Czołowa szóstka to dwie płyty polskie, dwie zagraniczne i – tu pewne kuriozum – dwie ani rodzime, ani auslanderskie. Dwie z podziemia. Jedna oparta na filmie, jedna w klimatach reggae, a jeszcze jedna w dość imprezowym nastroju. Lecz tylko jedna z nich jest numerem jeden. Tamtararam!

06. Jimson – Gorączka w parku igieł
Jedna z pierwszych premier w 2008 roku i od razu genialna produkcja. Koncept epka oparta na wyśmienitym filmie "Natural Born Killers". Jimson idealnie wpasował się w mroczny, trochę psychodeliczny klimat obrazu Olivera Stone’a. Pewne kontrowersje zapewne budzi długość epki. Niektórzy źle odbiorą również dwa utwory, w których studiujący w Szczecinie raper atakuje co najmniej połowę polskiej sceny hip-hopowej. Dostaje się głównie VNM-owi i Smarkowi. No i jeszcze gorzowskim drzewom się trochę oberwało. Wszystkie te ataki traktuję z dużym dystansem. Ważne, że Jimson spisał się naprawdę rewelacyjnie. I ten klimat rodem z "Urodzonych Morderców"...

05. The Let Go – Tomorrow Handles That
Jedna z niespodzianek, które poznałem pod koniec ubiegłego roku. A szkoda, bo mam wrażenie, że jeszcze bardziej bym się nią zajarał latem. W tym przekonaniu utwierdza mnie przede wszystkim optymistyczny nastrój płyty, duża ilość śpiewanych refrenów oraz bity na soulowych i funkowych samplach. Patrząc na to zestawienie, można stwierdzić, że w tym roku absolutnie w USA zarządziły składy z Seattle – najpierw Common Market, a potem The Let Go. Prawda jest jednak taka, że największe miasto ze stanu Waszyngton wygrało chyba tylko w moim, prywatnym rankingu. Niemniej "Tommorow Handles That" to prawdziwy powiew świeżości, który znany powinien być dosłownie każdemu.

04. Afro Kolektyw – Połącz Kropki
Afro Kolektyw mnie bardzo, ale to bardzo zaskoczył. Wprawdzie spodziewałem się dobrej płyty, lecz nie miałem pojęcia, że Afrojax i spółka przygotują taką rewelację. Można pokusić się o stwierdzenie, że brzmienie jakie zaserwował nam zespół, to daleko posunięta ewolucja tego, co muzycy zaprezentowali jeszcze na "Płycie Pilśniowej". Na "Połącz Kropki" powiększyło się instrumentarium – głównie o instrumenty smyczkowe, które tak fenomenalnie spisały się w "Ostatecznym rozwiązaniu naszej kwestii". Poza tym, genialne, ironiczne i przezabawne teksty napisał Afrojax – polska, hip-hopowa płyta roku.

03. Gera Morales i Dubska – Dubska Divison
O tej kolaboracji usłyszałem przy okazji gorzowskiego Reggae nad Wartą. Wspólnym występem Gerberta Moralesa z Jah Division oraz zespołu Dubska byłem tak zachwycony, że natychmiast zacząłem poszukiwania płyty. Kiedy ją wreszcie znalazłem, nie zawiodłem się. Gera jak nikt inny w tej części Europy potrafi przekazać pozytywną energię samym swoim śpiewem. Od Moralesa aż bije optymizm i autentyczność. Album zawiera kilka nowych utworów oraz parę starych piosenek znanych z repertuaru Jah Division, acz w nieco innych aranżacjach. Fajnym pomysłem było dodanie do wydawnictwa filmu dokumentalnego, będącego swoistą relacją z pobytu jednego z ojców rosyjskiego reggae w Polsce.

02. Looptroop Rockers – Good Things
Wstyd się przyznać, ale dopiero dzięki „Good Things” poznałem szwedzki Looptroop. Wprawdzie podzielam opinię, jakoby to nowa płyta była gorsza od dwóch poprzednich, lecz nie zmienia to faktu, że jest to naprawdę wyśmienity krążek. Mniej trueschoolowy od poprzednich dokonań Promoe, Embee i spółki, ale za to bardziej bujający. Nic dziwnego, w końcu „Good Things” wypełnione jest bangerami po brzegi. Najbardziej do ruchu pobudzają dwa single – „The Building” oraz czerpiące garściami z house’u „Naive”. Mnie do gustu przypadło jeszcze kończące album „Puzzle”. Utwór kojarzy mi się z finiszem świetnej imprezy, kiedy to uczestnikom zabawy zaczyna już brakować sił i zaczynają powoli rozmyślać o powrocie do domu. „Good Things” = MIAZGA.

01. The Jonesz – Season One
W Japonii wydane w 2007, do Polski – za sprawą Asfalt Records – trafiło dopiero w 2008. „Season One” niemal w całości wyprodukował urodzony w naszym kraju producent. Patr00 na co dzień mieszka jednak w kanadyjskim Montrealu, gdzie poznał Jessie Maxwella. Razem z nim założył duet The Jonesz. Debiutancki album grupy, to przede wszystkim genialne bity patr00 – dla mnie jest to obecnie jeden z najlepszych polskich producentów na scenie. Co ważne, Jessie Maxwell również spisał się znakomicie. Nie tylko ma całkiem fajne teksty, ale również posiada naprawdę spore umiejętności. „Season One” znalazło się na najwyższej pozycji również dlatego, że nie schodziło z mojej playlisty przez naprawdę długi okres. Poza tym, album został naprawdę pięknie wydany - wykorzystano digipack najwyższej jakości, który stylistyką nieco przypomina mi opakowania od winyli. W 2008 roku to właśnie The Jonesz było numerem jeden.

[wyróżnienia] [miejsca 30-25] [miejsca 24-19] [miejsca 18-13] [miejsca 12-7] [TOP 6]

11 komentarzy:

  1. Pierwsze miejsce w pełni zasłużone :D
    A propos - wygrał mój typ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jonesze w Japonii też się ukazały w 2008;)

    OdpowiedzUsuń
  3. WLASNIE ZIOM bartkos87

    KURWA Lite DEBILU. PLYTA W P-VINE UKAZLA SIE 3 BADZ 4 LIPCA 2008!

    OdpowiedzUsuń
  4. I co teraz? Straciłem życie?

    OdpowiedzUsuń
  5. KOLEJNY RAZ SIE OSMIESZYLES

    TAK JAK WTEDY KIEDY NAPISALES JAKIS FARMAZON ZE KURWA NOWE SOLO PEZETA BEDZIE DOSTEPNE Z KOSZULKAMI A W RZECZYWISTOSCI CHODZILO O RESSUIRE MR

    KURWO

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahah, pewien farmozon co do Pezeta to owszem był, ale nie żeby o nowe solo chodziło. ;) Cienias.

    OdpowiedzUsuń
  7. O i wygrał mój faworyt :)
    http://img201.imageshack.us/my.php?image=jonesz2vf5.jpg

    OdpowiedzUsuń
  8. kilka pozycji muszę sprawdzić bo mnie zaciekawiły przez Ciebie :D o kilku nawet nie słyszałem więc mam troszkę do nadrobienia...ciekawy ranking, dzięki któremu mogę poznać kilka pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem, ale z plytki jonesz jedynie kawalek "lemonade" mi sie spodobal. Na dodatek to jeden z tych bitow ktorych nie wyprodukowal patr00 na plycie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. "The let go" - bardziej bys sie zajaral latem? Kurwa, typie, plyta sie ukazala we wrzesniu wiec nie mogles sie jarac latem! Poza tym, ja pierdole, jarasz sie nia a nawet poprawnej nazwy albumu nie potrafisz podac. I nie mow ze literowka, bo nie jeden raz użyles tego słowa, z bledem. Rozumiesz w ogole o czym nawijaja? To tylko jedno. Nie chce mi sie przypierdalac do wszystkiego, bo to az smieszne co piszesz. Pominalem Jimsa, bo to w ogole nie jest Twoj level nie up jak Laik. z Joneszami to dojebales ZA MOCNO :|

    OdpowiedzUsuń
  11. Co do błędu w nazwie albumu, to jasne, karygodny błąd, który wynika jednak bardziej z mojego nieuctwa i przekonania, że "tomorrow" pisze się przez dwa "m". ;-)

    Wrzesień to jakby nie patrzeć wciąż lato wg kalendarza (no, w większości). Nie miałem pojęcia, kiedy album wyszedł, ale jakoś mi z tym wcale nie jest gorzej. Moim zdaniem głównie chodzi o to, aby pokazać ludziom dobrą muzykę, a The Let Go się wg mnie do nie zalicza. Błędy się zdarzają i zawsze będą się zdarzać. Ile razy mam pisać, że nie jestem żadną alfą i omegą?

    Jeśli wg Ciebie blog ma niski poziom merytoryczny - nie czytaj go i tyle.

    OdpowiedzUsuń