Tydzień poprzedzający gorzowski festiwal Reggae nad Wartą to - jak już wczoraj pisałem - idealny czas na przybliżenie kilku (kto wie ilu, może tylko dwóch), naprawdę dobrych krążków, reprezentujących wywodzący się z Jamajki gatunek muzyki. Wczoraj było o wybuchowej mieszance reggae i ska z Radomia, czyli grupie Alicetea i jej albumie "Muzyka Moja Broń". Natomiast dziś, jak w każdy wtorek, przyszła pora na album, który po prostu musicie znać. Taką płytą jest właśnie "Reggaemova" Maleo Reggae Rockers. Może to nie żaden klasyk jak wydawnictwa Izraela bądź Daabu, lecz moim zdaniem jest on pewnym wyznacznikiem tego, co działo się na polskiej scenie w ostatnich latach.
Album "Reggaemova" miał swoją premierę w 2006 roku i był to drugi studyjny krążek formacji. No, trochę tu może naciągam fakty, ale teraz nie pora na ilustrowanie historii zespołu. Musicie tylko wiedzieć, że Maleo Reggae Rockers to grupa skupiona wokół osoby Darka Malejonka, pseudonim Maleo - znakomitego wokalisty i gitarzysty. Jeśli zaglądacie na tego bloga tylko ze względu na wpisy związane z hip-hopem, to tak czy siak powinniście go kojarzyć. Pojawił się on bowiem u boku Dużego Pe w kawałku "Zion" z płyty "Sinus". Już tam w refrenie pokazał swoje niezwykle wysokie umiejętności wokalne, zatem możecie być wręcz pewni, że na swoim najnowszym albumie Darek Malejonek spisał się co najmniej równie dobrze (prawda jest taka, iż wypadł jeszcze lepiej). Warto jeszcze dodać, że większość składu Maleo Reggae Rockers oparto na muzykach z legendarnej kapeli Bakshish.
"Reggamova" to album przepełniony pozytywną wibracją oraz bujającymi, choc nie zawsze skocznymi, rytmami. Pod względem muzycznym spodobał mi się dosłownie każdy numer - wprawdzie wyróżnić mógłbym chociażby kawałek "Rise Up", zważywszy na występującą w nim gitarę akustyczną, acz zalet z pewnością doszukałbym się również w pozostałych utworach. Brzmienie wzbogacono tekstami z refrenami, które szybko wpadają w ucho i nie są przy tym przesadnie infantylne. Liryczna strona albumu jest o tyle ciekawa, że z jednej strony wydawać się może przyjemna, lekka i łatwa do przyswojenia, a z drugiej - wręcz przeciwnie, kipi z niej zaangażowaniem, zwróceniem uwagi na problemy współczesnego świata (i nie mam tu na myśli tych politycznych, ale przede wszystkim tych społecznych) oraz chęcią przekazania i promowania wartości jak najbardziej pozytywnych, z czego reggae przecież słynie.
Nie muszę chyba mówić, że taki materiał świetnie wypada na koncertach. Wiem to doskonale, w końcu przy Maleo Reggae Rockers na żywo bawiłem się co najmniej 2 razy - co najlepsze, za każdym razem równie dobrze. Duża w tym zasługa wpadających w ucho refrenów, o których wspominałem przed chwilą. Za pierwszym razem nie znałem bowiem ani jednej piosenki zespołu, lecz, mimo tego, śpiewałem wraz z całą publicznością. Nawiasem mówiąc, umiejętności wokalne samego Darka Malejonka podziwiałem 3 razy. W końcu pojawił się on na chwilę u boku Kazika podczas koncertu KNŻ - odśpiewał wtedy swoje i zszedł ze sceny.
Jeśli już zahaczyliśmy o takie gościnne występy, to nie można zapomnieć o wzbogacających "Reggamovę" featuringach. Spory wpływ na odbiór płyty miał King Lover (słyszymy go w aż 3 piosenkach) oraz duet znany z warszawskiego Vavamuffin, a mianowicie Reggaenerator oraz Pablopavo. Razem pojawili w kawałku tytułowym, zaś każdy z osobna zaliczył jeszcze po jednym utworze. Fanów rapu na pewno zainteresuje numer "Żyję w tym mieście", gdzie gościnnie wystąpili Vienio i Pele - spisali się nieźle, choć takie kolaboracje, gdzie MC's stoją na drugim planie, raczej zawsze pozostawiają po sobie spory niedosyt. Warto jeszcze dodać, że w tym samym kawałku słyszymy również syna Darka Malejonka, Maleo Juniora, który urzeka swoim sympatycznym, dziecinnym głosikiem.
Trudno mi zdecydować, czy "Reggaemova" to istna rewelacja, czy może po prostu "tylko" bardzo dobry album. To nie jest mój gatunek muzyki, nie siedzę w nim do końca na bieżąco, więc ocenę liczbową proszę traktować z małym przymrużeniem oka. Wiem, że jest to porządny materiał. Materiał, który w dodatku znakomicie się sprawdza się podczas występów na żywo. Takie utwory jak tytułowa "Reggaemova", "Chant 2006", "Hasanoga", "Ostrożnie", "Serce Człowieka" oraz "Kochać albo żyć" to koncertowe bomby - zawsze bawiłem się przy nich znakomicie. Polecam więc nie tylko sam album, ale również koncert, na który podczas tego lata będzie pewnie łatwo trafić - w końcu festiwali reggae w Polsce mamy teraz naprawdę sporo. Szkoda tylko, że Maleo Reggae Rockers zabraknie na tegorocznym Reggae nad Wartą...
Ocena: 9/10
Album "Reggaemova" miał swoją premierę w 2006 roku i był to drugi studyjny krążek formacji. No, trochę tu może naciągam fakty, ale teraz nie pora na ilustrowanie historii zespołu. Musicie tylko wiedzieć, że Maleo Reggae Rockers to grupa skupiona wokół osoby Darka Malejonka, pseudonim Maleo - znakomitego wokalisty i gitarzysty. Jeśli zaglądacie na tego bloga tylko ze względu na wpisy związane z hip-hopem, to tak czy siak powinniście go kojarzyć. Pojawił się on bowiem u boku Dużego Pe w kawałku "Zion" z płyty "Sinus". Już tam w refrenie pokazał swoje niezwykle wysokie umiejętności wokalne, zatem możecie być wręcz pewni, że na swoim najnowszym albumie Darek Malejonek spisał się co najmniej równie dobrze (prawda jest taka, iż wypadł jeszcze lepiej). Warto jeszcze dodać, że większość składu Maleo Reggae Rockers oparto na muzykach z legendarnej kapeli Bakshish.
"Reggamova" to album przepełniony pozytywną wibracją oraz bujającymi, choc nie zawsze skocznymi, rytmami. Pod względem muzycznym spodobał mi się dosłownie każdy numer - wprawdzie wyróżnić mógłbym chociażby kawałek "Rise Up", zważywszy na występującą w nim gitarę akustyczną, acz zalet z pewnością doszukałbym się również w pozostałych utworach. Brzmienie wzbogacono tekstami z refrenami, które szybko wpadają w ucho i nie są przy tym przesadnie infantylne. Liryczna strona albumu jest o tyle ciekawa, że z jednej strony wydawać się może przyjemna, lekka i łatwa do przyswojenia, a z drugiej - wręcz przeciwnie, kipi z niej zaangażowaniem, zwróceniem uwagi na problemy współczesnego świata (i nie mam tu na myśli tych politycznych, ale przede wszystkim tych społecznych) oraz chęcią przekazania i promowania wartości jak najbardziej pozytywnych, z czego reggae przecież słynie.
Nie muszę chyba mówić, że taki materiał świetnie wypada na koncertach. Wiem to doskonale, w końcu przy Maleo Reggae Rockers na żywo bawiłem się co najmniej 2 razy - co najlepsze, za każdym razem równie dobrze. Duża w tym zasługa wpadających w ucho refrenów, o których wspominałem przed chwilą. Za pierwszym razem nie znałem bowiem ani jednej piosenki zespołu, lecz, mimo tego, śpiewałem wraz z całą publicznością. Nawiasem mówiąc, umiejętności wokalne samego Darka Malejonka podziwiałem 3 razy. W końcu pojawił się on na chwilę u boku Kazika podczas koncertu KNŻ - odśpiewał wtedy swoje i zszedł ze sceny.
Jeśli już zahaczyliśmy o takie gościnne występy, to nie można zapomnieć o wzbogacających "Reggamovę" featuringach. Spory wpływ na odbiór płyty miał King Lover (słyszymy go w aż 3 piosenkach) oraz duet znany z warszawskiego Vavamuffin, a mianowicie Reggaenerator oraz Pablopavo. Razem pojawili w kawałku tytułowym, zaś każdy z osobna zaliczył jeszcze po jednym utworze. Fanów rapu na pewno zainteresuje numer "Żyję w tym mieście", gdzie gościnnie wystąpili Vienio i Pele - spisali się nieźle, choć takie kolaboracje, gdzie MC's stoją na drugim planie, raczej zawsze pozostawiają po sobie spory niedosyt. Warto jeszcze dodać, że w tym samym kawałku słyszymy również syna Darka Malejonka, Maleo Juniora, który urzeka swoim sympatycznym, dziecinnym głosikiem.
Trudno mi zdecydować, czy "Reggaemova" to istna rewelacja, czy może po prostu "tylko" bardzo dobry album. To nie jest mój gatunek muzyki, nie siedzę w nim do końca na bieżąco, więc ocenę liczbową proszę traktować z małym przymrużeniem oka. Wiem, że jest to porządny materiał. Materiał, który w dodatku znakomicie się sprawdza się podczas występów na żywo. Takie utwory jak tytułowa "Reggaemova", "Chant 2006", "Hasanoga", "Ostrożnie", "Serce Człowieka" oraz "Kochać albo żyć" to koncertowe bomby - zawsze bawiłem się przy nich znakomicie. Polecam więc nie tylko sam album, ale również koncert, na który podczas tego lata będzie pewnie łatwo trafić - w końcu festiwali reggae w Polsce mamy teraz naprawdę sporo. Szkoda tylko, że Maleo Reggae Rockers zabraknie na tegorocznym Reggae nad Wartą...
Ocena: 9/10
czemu dopiero teraz zauważyłem tę reckę? Moim zdaniem płyta wyśmienita. Nie miałem okazji przesłuchać jeszcze tak pozytywnego i wesołego polskiego reggae. Zawsze uważałem, że ma w sobie pewną dawkę goryczy, jednak Maleo fajnie przeczy tej zasadzie. Płyta melodyjna, a nawet wręcz Disneyowska. Dla niektórych może to być zarzut, dla mnie to ogromna zaleta, bo mam dość nawijaczy, którzy obniżają ton głosu i śpiewają jak najszybciej, choć nie potrafią się utrzymać riddimu, oczywiście przeszedłem trochę na dancehall, ale wiesz o co mi chodzi. Zgadzam się z oceną, tylko niektórzy goście mi nie pasują. Ale ogólnie jest pod wielkim wrażeniem, ostatnia płyta z klimatami reggae, która zrobiła na mnie takie wrażenie to płytka Dreadsquadu wydana w Wielkie Joł.
OdpowiedzUsuń