Mógłbyś przybliżyć nieco swoją osobę? Jak zacząłeś przygodę z hip-hopem, jakie były pierwsze nagrywki? To pytanie powtarzało się we wszystkich, prowadzonych z Tobą wywiadach. Mimo to, czytelnicy bloga chcą znać Twoje początki.
Zaczynałem typowo jak na kolesia z mojego rocznika. Wpadła mi w ręce kaseta Liroya, a później słuchałem wszystkiego co nazywało się hip hopem. Normalną koleją rzeczy było zajęcie się tym od strony praktycznej. W końcu pochodzę z miejsca gdzie to wszystko miało swój początek. Zacząłem robić bity, pisać dużo tekstów i chować to wszystko w szufladę. Komputer, mikrofon komputerowy, program komputerowy... Trochę żałuję, że nie zasmakowałem klimatów nagrań lat 90.-tych.Ale intuicyjnie pierwsze nagrania to miałem w wieku 5 lat na magnetofon z akompaniamentem garnków i tłuczonych szklanek. Tak to się urodziło.
Kiedy zaczynałeś, posługiwałeś się ksywką BMC. Teraz nagrywasz jako Medium. Mógłbyś podać genezę obu pseudonimów i powód, dla którego ją zmieniłeś?
Przede wszystkie BMC oznaczało Bardzo Młody Człowiek, ale było też kilka innych rozwinięć tego skrótu. Taki wybryk młodości. Ten kto mnie zna, wie, że pseudonimów miałem kilka, jeśli nie kilkanaście. Dla mnie to bardzo ważny element twórczości. Nawiązuje do ideologii artysty, jego ukierunkowaniu, choć nie zawęża horyzontów. Zmieniłem go, ponieważ i ja się zmieniłem. Robię o wiele bardziej dojrzalszy hip hop, niż ten, który tworzyłem jeszcze przed mutacją i rewolucją hormonów (śmiech). Medium jest moją wizytówką.
„Seans Spirytystyczny” został przyjęty dość dobrze, co pewnie przyczyniło się do podjęcia decyzji wydania fizycznej wersji materiału własnym sumptem. Znane są już jakieś konkretne daty?
Zadaje sobie to pytanie codziennie i ubolewam, że nie stało się to już kilka miesięcy temu. Niestety popłynęło sporo hajsu na sprzęt, dzięki któremu będę mógł zacząć drugi materiał i chwilowo nie jestem w stanie sam wytłoczyć „Seansu…”. Generalnie szukam sponsorów na to przedsięwzięcie. Ta płyta wyjdzie na nośniku, choćby te kilkaset sztuk miało się zakurzyć w kącie mojego pokoju. Zasłużyła na to.
O jakich kwotach mówimy? Zawsze mnie to interesowało.
Zależy o jakiej ilości płyt rozmawiamy i jak dogadamy się z tłocznią oraz w jakiej postaci jest to wydane, ale powiedzmy, że jest to jakieś 500 sztuk. Pomnóż to razy 5 zł i będziesz znał odpowiedź.
Sporo. A co z klipem, o którym wspominałeś przy okazji wcześniejszego wywiadu?
Nie wyszło. Klip miał być nietuzinkowy, oparty na zdjęciach i wycinankach. Mieliśmy gotowe szablony, zamysł i zaczynaliśmy robić pierwsze fotografie. I stało się - moja koleżanka, która była współautorką klipu m.in. do kawałka ''Osobiście'' Onara, musiała wyjechać w nagłej sprawie. Pozdrawiam Cię serdecznie. Szablony wyrzuciłem do kosza, a zdjęcia skasowałem. Jeszcze nie jeden klip zrobię, bo mam mnóstwo pomysłów. Mam nadzieję.
A możesz uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć do jakiego utworu miał on powstać?
Ideał, najbardziej przeoczony przez słuchaczy numer z całego albumu.
W numerze „Jeden krok” wspominasz, że zajawka na hip hop zaczęła się u Ciebie od debiutanckiego albumu Liroya. Jak oceniasz tego prekursora rapu w Polsce po latach?
Trudne pytanie. To tak jakbyś mnie zapytał czy będę protestował, bo rozkopują mi boisko SP 24, które było moją relikwią przeszłości. Liroy jest symbolem Kielc, symbolem hip hopu. To jego teksty znałem na pamięć, co do słowa, a kasety przekładałem ze strony A na stronę B przez tłuste 3 lata. Mam do niego ogromny szacunek, bo gość zrobił to. Spełnił sen niejednego małolata z tamtego okresu. Przygotował nam plac budowy i dał narzędzia.
Jeśli już przy Liroyu jesteśmy, to co sądzisz o poziomie rapu w Kielcach, z których przecież on się wywodzi? Czy spośród kieleckich raperów jest ktoś kogo słuchasz czasem w swoich słuchawkach?
Ty wiesz, że od takich pytań zaczynają się dissy? (śmiech)
Rozumiem, że niekoniecznie chcesz odpowiadać na to pytanie?
Nie o to chodzi, że jestem egoistą i przejawiam artystyczny narcyzm. Po prostu przez ostatnie 2 lata zamknąłem się w pokoju i robiłem swoją płytę. Nie śledziłem w ogóle sceny w Polsce, nie wliczając wybranych pozycji. Jak spotykałem się z ludźmi po wypuszczeniu „Seansu…” i pytali mnie o jakiegoś rapera bądź sytuację związaną z jakimś materiałem czy dissem, to robiłem wielkie oczy i pytałem – „Co? Kto?”. Na pewno hip hop zszedł na tory prowadzące w dziwne obszary. I to odbija się echem również w Kielcach. Może dlatego - nie, już długo nie miałem kieleckiego hip hopu na słuchawkach. Ale mam nadzieję, że szybko nadrobię zaległości.
Rozszerzmy nieco horyzonty. Twój krytyczny stosunek do polskiego podziemia można było poznać przy okazji innych wywiadów. Naprawdę nie ma żadnego rapera w undergroundzie, który przypadłby Ci do gustu?
A czy ja tak powiedziałem? Cenię kilku nawijaczy z podziemia i tego nie ukrywam. Niektórymi produkcjami wręcz się zachwycałem. Może powiem w ten sposób - jeśli chodzi o polski hip hop, to mam klapki na oczach, ale uchylam je co jakiś czas, żeby wiedzieć gdzie skręcić. Nie chcę, aby rap jakiegoś zioma odbił się na moim stylu.
Chciałbyś z którymś polskim raperem nagrać kawałek?
Oczywiście, że tak! Nawet już myślę jakby tu ich zaprosić, ale tego już Ci nie zdradzę. (śmiech)
Słuchając muzyki ograniczasz się tylko do rapu, czy może sprawdzasz również inne gatunki?
Ogólnie to ostatnio w ogóle nie słucham muzyki. Przez 3,5 miesiąca w Anglii przesłuchałem, nie przesadzając, ok. 1000 albumów z amerykańskiego podziemia i nie tylko. Dom, praca, dom i w tym czasie słuchawki w uszach non stop. Muszę trochę od tego odsapnąć. A jeśli chodzi o inne gatunki, to muszę się przyznać, że uwielbiam drum'n'base i trochę gitarowego grania. Zwłaszcza jak chce dać upust mojej energii, np. na parkiecie (śmiech)
Czyli raczej nie potrafiłbyś wskazać najlepszej płyty zbliżającego się ku końcowi roku?
Nadrobiłem zaległości i mam dwóch kandydatów – O.S.T.R. albo Zeus.
Dlaczego właśnie oni?
Jeśli chodzi o Ostrego, to chyba tłumaczyć nie muszę - jego rap powoduje u mnie uśmiech na twarzy. Jest perfekcyjnym artystą i każda płyta to majstersztyk pod każdym względem. Jest tylko jedno ''ale'' - nie pochwalam tego, że tak często gloryfikuje jaranie jako źródło radości. A Zeus wykopał mnie z butów - proste treści, ale poruszające. Klasyczne bity, ale rewelacyjne. Flow i głos idealnie wpasowane w brzmienia, które dobrał. Ta płyta praktycznie nie ma mankamentów.
Zdecydowałeś się na nagranie bardzo osobistej płyty. Czy chciałbyś teraz cofnąć coś co na niej opowiedziałeś, może coś poprawić?
„Seans spirytystyczny” był nagrany w szalony sposób. W przerwach w pracy (tak, dokładnie) wpadałem do Adamusa i bywało tak, że nagrywałem po 3 kawałki w godzinę i wracałem do roboty. Niektóre zwrotki i refreny były pisane przed mikrofonem. Jeśli miałbym coś zmienić, to na pewno warunki nagrywania, które wygenerowało mi życie. Jednym zdaniem chciałbym mieć na to więcej czasu. A treści zostały rzucone, kolejna płyta być może je zweryfikuje, a być może potwierdzi. Czas pokaże.
Osobisty charakter płyty daje do myślenia. Jesteś młodym człowiekiem. Mimo tego, wiele już w życiu doświadczyłeś. Co daj Ci siły, aby dalej żyć normalnie? Jak w tym wszystkim znajdujesz czas na rap? Nie miałeś chwil, w których chciałeś rzucić tworzenie muzyki, żeby poprawić zagmatwane i skomplikowane życie osobiste?
Chciałem. Próbowałem się do tego zmusić. Sęk w tym, że zbyt głęboko w tym siedzę. Może to zabrzmi sadystycznie, ale lubię komplikować sobie życie. Nigdy nie miałem z górki i to właśnie podoba mi się najbardziej, choć muszę przyznać, że często przez to cierpię. Moje „bogate” życie daje mi inspiracje by robić rap. Dlatego jest autentyczny i dotyka serca. Bo jak inaczej do niego dotrzeć jak nie przez szczerość i nostalgię?
Skąd czerpałeś inspiracje tworząc „Seans Spirytystyczny”? To, że głównym inspiratorem było życie - to chyba wszyscy wiedzą. Bardziej mam tu na myśli artystów, do których nawiązywałeś krojąc bity i pisząc teksty.
To raczej był kolejny punkt cyklu mojej przygody z hip-hopem. Kipiałem już od rapu i musiałem go jakoś umiejscowić. Bity? Wybrałem klasyczną drogę, bo ona prowadzi mnie od zawsze. A jeśli mówimy o klasyce to Nowy Jork. Z drugiej strony, chciałem zrobić coś świeżego więc skupiłem się na zróżnicowanej tematyce. Jestem pragmatycznym kontynuatorem.
Na swoją płytę nie zaprosiłeś żadnego rapera. Czy na następnych projektach pojawią się jakieś featuringi? Może Ty komuś dograsz parę linijek gościnnie?
Jeśli nie uda mi się zaprosić na płytę tych raperów, których zaplanowałem, to znów będzie to solowy materiał. Chwilowo nie dogrywam się nigdzie i nikomu. Na razie chcę się rozwijać. Może po drugim albumie zacznę jakieś kolaboracje. Czyli motto naszej rozmowy - wszystko przyjdzie z czasem. (śmiech)
Jednym z pierwszych utworów, który przykuł moją uwagę była „Chemioterapia”. Przez niemal 3 minuty nawijasz tu o – bądź co bądź – gównie, jakim są leki oraz jakie gnieździ się w wielu produktach żywnościowych. Równocześnie, w refrenie pada zdanie „Ja chcę tylko jazzu”. Masz tu na myśli gatunek muzyki czy może marihuanę, która jest w taki sposób potocznie nazywana?
Jestem przeciwnikiem wszelkiego rodzaju narkotyków, bo zrujnowała życie kilku moich kolegów. Mam na myśli stan umysłu. Wedle starej chińskiej medycyny jeśli umysł nie jest zdrowy, to ciało również nie. A ten stan osiągam poprzez muzykę. I nie potrzebne mi do tego „dopalacze” w innej postaci, słabości, która dopada Cię w krytycznym momencie twórczości, braku inspiracji. Jakieś sztuczne stymulowanie mózgu jest dla mnie czystym oszustwem.
Na „Seansie Spirytystycznym” w dość ostry sposób wyładowujesz swoją frustrację na polskich politykach. Czy naprawdę jest tak źle jak wspominasz o tym na płycie?
Każdy idzie swoim społecznym tunelem. Ja trafiłem do takiego w którym do światła daleko i trzeba używać latarek.
Metaforyczna odpowiedź na zadane pytanie może sugerować, że nie chcesz wciągać się w dysputy polityczne. Nie uważasz, że na "Seanse..." parę razy padają w kierunku polskich polityków sformułowania aż za mocne?
Zdecydowanie tak nie myślę. Może gdybyś był w takim położeniu jakim znajdują się wielu Polaków, to mówiłbyś inaczej. Punkt widzenia zmienia się w zależności od miejsca siedzenia.
Czy próbujesz coś z tym robić poza nagrywaniem tego utworów. Głosowałeś w ostatnich wyborach? A może uważasz, że to nic i tak nie zmieni?
Głosowałem. Od kiedy mam możliwość to głosuję. Przynajmniej mam świadomość, że mam wybór. Jak mnie typ oszuka, to przynajmniej mogę sobie pluć w brodę, że go wybrałem, a nie siedzieć jak ta pizda pod blokiem i żłopać kolejne piwo za hajs matki. Na tym polega państwo demokratyczne. Niektórzy tego głosu są pozbawiani siłą, a bardzo marzą o głoszeniu własnych poglądów. Im więcej tracimy, tym bardziej zaczynamy doceniać niektóre przywileje.
Co racja to racja. Dziękuję za wywiad. Jeśli chciałbyś coś na koniec dodać, teraz jest na to odpowiedni czas.
Ja również dziękuję za poświęcenie mi czasu na zadanie pytań, a Tobie czytelniku - słuchaczu za cierpliwość, jeśli dotarłeś do tego miejsca w wywiadzie. Na koniec chciałem podziękować wszystkim, którym nie zdążyłem podziękować za dobre słowa dotyczące mojej debiutanckiej płyty. Do kolejnej zasiadam w styczniu i będzie to coś naprawdę dużego. Jeśli będziesz w pobliżu Kielc - wbijaj, zrobimy dobry rapowy melanż. Pozdrawiam wszystkich.
Zaczynałem typowo jak na kolesia z mojego rocznika. Wpadła mi w ręce kaseta Liroya, a później słuchałem wszystkiego co nazywało się hip hopem. Normalną koleją rzeczy było zajęcie się tym od strony praktycznej. W końcu pochodzę z miejsca gdzie to wszystko miało swój początek. Zacząłem robić bity, pisać dużo tekstów i chować to wszystko w szufladę. Komputer, mikrofon komputerowy, program komputerowy... Trochę żałuję, że nie zasmakowałem klimatów nagrań lat 90.-tych.Ale intuicyjnie pierwsze nagrania to miałem w wieku 5 lat na magnetofon z akompaniamentem garnków i tłuczonych szklanek. Tak to się urodziło.
Kiedy zaczynałeś, posługiwałeś się ksywką BMC. Teraz nagrywasz jako Medium. Mógłbyś podać genezę obu pseudonimów i powód, dla którego ją zmieniłeś?
Przede wszystkie BMC oznaczało Bardzo Młody Człowiek, ale było też kilka innych rozwinięć tego skrótu. Taki wybryk młodości. Ten kto mnie zna, wie, że pseudonimów miałem kilka, jeśli nie kilkanaście. Dla mnie to bardzo ważny element twórczości. Nawiązuje do ideologii artysty, jego ukierunkowaniu, choć nie zawęża horyzontów. Zmieniłem go, ponieważ i ja się zmieniłem. Robię o wiele bardziej dojrzalszy hip hop, niż ten, który tworzyłem jeszcze przed mutacją i rewolucją hormonów (śmiech). Medium jest moją wizytówką.
„Seans Spirytystyczny” został przyjęty dość dobrze, co pewnie przyczyniło się do podjęcia decyzji wydania fizycznej wersji materiału własnym sumptem. Znane są już jakieś konkretne daty?
Zadaje sobie to pytanie codziennie i ubolewam, że nie stało się to już kilka miesięcy temu. Niestety popłynęło sporo hajsu na sprzęt, dzięki któremu będę mógł zacząć drugi materiał i chwilowo nie jestem w stanie sam wytłoczyć „Seansu…”. Generalnie szukam sponsorów na to przedsięwzięcie. Ta płyta wyjdzie na nośniku, choćby te kilkaset sztuk miało się zakurzyć w kącie mojego pokoju. Zasłużyła na to.
O jakich kwotach mówimy? Zawsze mnie to interesowało.
Zależy o jakiej ilości płyt rozmawiamy i jak dogadamy się z tłocznią oraz w jakiej postaci jest to wydane, ale powiedzmy, że jest to jakieś 500 sztuk. Pomnóż to razy 5 zł i będziesz znał odpowiedź.
Sporo. A co z klipem, o którym wspominałeś przy okazji wcześniejszego wywiadu?
Nie wyszło. Klip miał być nietuzinkowy, oparty na zdjęciach i wycinankach. Mieliśmy gotowe szablony, zamysł i zaczynaliśmy robić pierwsze fotografie. I stało się - moja koleżanka, która była współautorką klipu m.in. do kawałka ''Osobiście'' Onara, musiała wyjechać w nagłej sprawie. Pozdrawiam Cię serdecznie. Szablony wyrzuciłem do kosza, a zdjęcia skasowałem. Jeszcze nie jeden klip zrobię, bo mam mnóstwo pomysłów. Mam nadzieję.
A możesz uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć do jakiego utworu miał on powstać?
Ideał, najbardziej przeoczony przez słuchaczy numer z całego albumu.
W numerze „Jeden krok” wspominasz, że zajawka na hip hop zaczęła się u Ciebie od debiutanckiego albumu Liroya. Jak oceniasz tego prekursora rapu w Polsce po latach?
Trudne pytanie. To tak jakbyś mnie zapytał czy będę protestował, bo rozkopują mi boisko SP 24, które było moją relikwią przeszłości. Liroy jest symbolem Kielc, symbolem hip hopu. To jego teksty znałem na pamięć, co do słowa, a kasety przekładałem ze strony A na stronę B przez tłuste 3 lata. Mam do niego ogromny szacunek, bo gość zrobił to. Spełnił sen niejednego małolata z tamtego okresu. Przygotował nam plac budowy i dał narzędzia.
Jeśli już przy Liroyu jesteśmy, to co sądzisz o poziomie rapu w Kielcach, z których przecież on się wywodzi? Czy spośród kieleckich raperów jest ktoś kogo słuchasz czasem w swoich słuchawkach?
Ty wiesz, że od takich pytań zaczynają się dissy? (śmiech)
Rozumiem, że niekoniecznie chcesz odpowiadać na to pytanie?
Nie o to chodzi, że jestem egoistą i przejawiam artystyczny narcyzm. Po prostu przez ostatnie 2 lata zamknąłem się w pokoju i robiłem swoją płytę. Nie śledziłem w ogóle sceny w Polsce, nie wliczając wybranych pozycji. Jak spotykałem się z ludźmi po wypuszczeniu „Seansu…” i pytali mnie o jakiegoś rapera bądź sytuację związaną z jakimś materiałem czy dissem, to robiłem wielkie oczy i pytałem – „Co? Kto?”. Na pewno hip hop zszedł na tory prowadzące w dziwne obszary. I to odbija się echem również w Kielcach. Może dlatego - nie, już długo nie miałem kieleckiego hip hopu na słuchawkach. Ale mam nadzieję, że szybko nadrobię zaległości.
Rozszerzmy nieco horyzonty. Twój krytyczny stosunek do polskiego podziemia można było poznać przy okazji innych wywiadów. Naprawdę nie ma żadnego rapera w undergroundzie, który przypadłby Ci do gustu?
A czy ja tak powiedziałem? Cenię kilku nawijaczy z podziemia i tego nie ukrywam. Niektórymi produkcjami wręcz się zachwycałem. Może powiem w ten sposób - jeśli chodzi o polski hip hop, to mam klapki na oczach, ale uchylam je co jakiś czas, żeby wiedzieć gdzie skręcić. Nie chcę, aby rap jakiegoś zioma odbił się na moim stylu.
Chciałbyś z którymś polskim raperem nagrać kawałek?
Oczywiście, że tak! Nawet już myślę jakby tu ich zaprosić, ale tego już Ci nie zdradzę. (śmiech)
Słuchając muzyki ograniczasz się tylko do rapu, czy może sprawdzasz również inne gatunki?
Ogólnie to ostatnio w ogóle nie słucham muzyki. Przez 3,5 miesiąca w Anglii przesłuchałem, nie przesadzając, ok. 1000 albumów z amerykańskiego podziemia i nie tylko. Dom, praca, dom i w tym czasie słuchawki w uszach non stop. Muszę trochę od tego odsapnąć. A jeśli chodzi o inne gatunki, to muszę się przyznać, że uwielbiam drum'n'base i trochę gitarowego grania. Zwłaszcza jak chce dać upust mojej energii, np. na parkiecie (śmiech)
Czyli raczej nie potrafiłbyś wskazać najlepszej płyty zbliżającego się ku końcowi roku?
Nadrobiłem zaległości i mam dwóch kandydatów – O.S.T.R. albo Zeus.
Dlaczego właśnie oni?
Jeśli chodzi o Ostrego, to chyba tłumaczyć nie muszę - jego rap powoduje u mnie uśmiech na twarzy. Jest perfekcyjnym artystą i każda płyta to majstersztyk pod każdym względem. Jest tylko jedno ''ale'' - nie pochwalam tego, że tak często gloryfikuje jaranie jako źródło radości. A Zeus wykopał mnie z butów - proste treści, ale poruszające. Klasyczne bity, ale rewelacyjne. Flow i głos idealnie wpasowane w brzmienia, które dobrał. Ta płyta praktycznie nie ma mankamentów.
Zdecydowałeś się na nagranie bardzo osobistej płyty. Czy chciałbyś teraz cofnąć coś co na niej opowiedziałeś, może coś poprawić?
„Seans spirytystyczny” był nagrany w szalony sposób. W przerwach w pracy (tak, dokładnie) wpadałem do Adamusa i bywało tak, że nagrywałem po 3 kawałki w godzinę i wracałem do roboty. Niektóre zwrotki i refreny były pisane przed mikrofonem. Jeśli miałbym coś zmienić, to na pewno warunki nagrywania, które wygenerowało mi życie. Jednym zdaniem chciałbym mieć na to więcej czasu. A treści zostały rzucone, kolejna płyta być może je zweryfikuje, a być może potwierdzi. Czas pokaże.
Osobisty charakter płyty daje do myślenia. Jesteś młodym człowiekiem. Mimo tego, wiele już w życiu doświadczyłeś. Co daj Ci siły, aby dalej żyć normalnie? Jak w tym wszystkim znajdujesz czas na rap? Nie miałeś chwil, w których chciałeś rzucić tworzenie muzyki, żeby poprawić zagmatwane i skomplikowane życie osobiste?
Chciałem. Próbowałem się do tego zmusić. Sęk w tym, że zbyt głęboko w tym siedzę. Może to zabrzmi sadystycznie, ale lubię komplikować sobie życie. Nigdy nie miałem z górki i to właśnie podoba mi się najbardziej, choć muszę przyznać, że często przez to cierpię. Moje „bogate” życie daje mi inspiracje by robić rap. Dlatego jest autentyczny i dotyka serca. Bo jak inaczej do niego dotrzeć jak nie przez szczerość i nostalgię?
Skąd czerpałeś inspiracje tworząc „Seans Spirytystyczny”? To, że głównym inspiratorem było życie - to chyba wszyscy wiedzą. Bardziej mam tu na myśli artystów, do których nawiązywałeś krojąc bity i pisząc teksty.
To raczej był kolejny punkt cyklu mojej przygody z hip-hopem. Kipiałem już od rapu i musiałem go jakoś umiejscowić. Bity? Wybrałem klasyczną drogę, bo ona prowadzi mnie od zawsze. A jeśli mówimy o klasyce to Nowy Jork. Z drugiej strony, chciałem zrobić coś świeżego więc skupiłem się na zróżnicowanej tematyce. Jestem pragmatycznym kontynuatorem.
Na swoją płytę nie zaprosiłeś żadnego rapera. Czy na następnych projektach pojawią się jakieś featuringi? Może Ty komuś dograsz parę linijek gościnnie?
Jeśli nie uda mi się zaprosić na płytę tych raperów, których zaplanowałem, to znów będzie to solowy materiał. Chwilowo nie dogrywam się nigdzie i nikomu. Na razie chcę się rozwijać. Może po drugim albumie zacznę jakieś kolaboracje. Czyli motto naszej rozmowy - wszystko przyjdzie z czasem. (śmiech)
Jednym z pierwszych utworów, który przykuł moją uwagę była „Chemioterapia”. Przez niemal 3 minuty nawijasz tu o – bądź co bądź – gównie, jakim są leki oraz jakie gnieździ się w wielu produktach żywnościowych. Równocześnie, w refrenie pada zdanie „Ja chcę tylko jazzu”. Masz tu na myśli gatunek muzyki czy może marihuanę, która jest w taki sposób potocznie nazywana?
Jestem przeciwnikiem wszelkiego rodzaju narkotyków, bo zrujnowała życie kilku moich kolegów. Mam na myśli stan umysłu. Wedle starej chińskiej medycyny jeśli umysł nie jest zdrowy, to ciało również nie. A ten stan osiągam poprzez muzykę. I nie potrzebne mi do tego „dopalacze” w innej postaci, słabości, która dopada Cię w krytycznym momencie twórczości, braku inspiracji. Jakieś sztuczne stymulowanie mózgu jest dla mnie czystym oszustwem.
Na „Seansie Spirytystycznym” w dość ostry sposób wyładowujesz swoją frustrację na polskich politykach. Czy naprawdę jest tak źle jak wspominasz o tym na płycie?
Każdy idzie swoim społecznym tunelem. Ja trafiłem do takiego w którym do światła daleko i trzeba używać latarek.
Metaforyczna odpowiedź na zadane pytanie może sugerować, że nie chcesz wciągać się w dysputy polityczne. Nie uważasz, że na "Seanse..." parę razy padają w kierunku polskich polityków sformułowania aż za mocne?
Zdecydowanie tak nie myślę. Może gdybyś był w takim położeniu jakim znajdują się wielu Polaków, to mówiłbyś inaczej. Punkt widzenia zmienia się w zależności od miejsca siedzenia.
Czy próbujesz coś z tym robić poza nagrywaniem tego utworów. Głosowałeś w ostatnich wyborach? A może uważasz, że to nic i tak nie zmieni?
Głosowałem. Od kiedy mam możliwość to głosuję. Przynajmniej mam świadomość, że mam wybór. Jak mnie typ oszuka, to przynajmniej mogę sobie pluć w brodę, że go wybrałem, a nie siedzieć jak ta pizda pod blokiem i żłopać kolejne piwo za hajs matki. Na tym polega państwo demokratyczne. Niektórzy tego głosu są pozbawiani siłą, a bardzo marzą o głoszeniu własnych poglądów. Im więcej tracimy, tym bardziej zaczynamy doceniać niektóre przywileje.
Co racja to racja. Dziękuję za wywiad. Jeśli chciałbyś coś na koniec dodać, teraz jest na to odpowiedni czas.
Ja również dziękuję za poświęcenie mi czasu na zadanie pytań, a Tobie czytelniku - słuchaczu za cierpliwość, jeśli dotarłeś do tego miejsca w wywiadzie. Na koniec chciałem podziękować wszystkim, którym nie zdążyłem podziękować za dobre słowa dotyczące mojej debiutanckiej płyty. Do kolejnej zasiadam w styczniu i będzie to coś naprawdę dużego. Jeśli będziesz w pobliżu Kielc - wbijaj, zrobimy dobry rapowy melanż. Pozdrawiam wszystkich.